Przejdź do głównej zawartości

Historyczno-książkowy wrzesień

Mamy już początek października, więc czas na kolejne czytelnicze podsumowanie ubiegłego miesiąca. Wrzesień upłynął pod znakiem fikcji, a tłem opowieści (poza jedną) była II wojna światowa. Mój wynik, to ponownie cztery książki.


Monica Hesse, "Dziewczyna w niebieskim płaszczu"

Okupowana Holandia, rok 1943. 19-letnia Hanneke handluje towarami na czarnym rynku, choć sama woli nazywać siebie znalazcą. Pewnego razu otrzymuje od stałej klientki nietypowe zlecenie – jej zadaniem jest odnalezienie Mirjam, Żydówki, która pewnego dnia zniknęła z domu ukrywającej ją kobiety.

Fabuła tego młodzieżowego thrillera płynie początkowo dość wolno. Wbrew sugerowanemu gatunkowi przez większość książki nie czuć napięcia. Obraz okupacji przedstawiony jest raczej pobieżnie i w uproszczony sposób. Oczywiście, że Holandia to nie Polska, ale gdyby nie kilka elementów przedstawionego świata i opis z okładki czytelnik nawet nie zauważyłby, że akcja ma miejsce w czasie wojny. Nie czułam wojennego klimatu i atmosfery niebezpieczeństwa. Główny wątek rozwija się w drugiej połowie książki ale już szybciej domyślałam się, że coś w śledztwie Hanneke "nie gra". Zwrot akcji był dość ciekawy, choć nie całkowicie zaskakujący i pojawił się zbyt późno. Całość wyszła raczej przeciętnie.


Eoin Dempsey, "Biała róża, czarny las"

Grudzień 1943 r. Gdzieś w lasach Schwarzwaldu w letnim domku mieszka samotnie Franka Gerber. Pewnego dnia znajduje leżącego w śniegu nieprzytomnego lotnika w mundurze Luftwaffe. Nie chcąc zostawiać mężczyzny na pewną śmierć, zabiera go do ustronnego rodzinnego domku, pomimo nienawiści do reżimu, którego przedstawicielem jest nieznajomy. Ale kiedy lotnik okazuje się kimś innym, niż się wydaje, Franka rozpoczyna wyścig z czasem, by rozwikłać tajemnicę jego prawdziwej tożsamości. 

Początek był dość obiecujący i czytało mi się całkiem nieźle. Fabuła nie należy do skomplikowanych i czasami właśnie w prostocie tkwi urok, ale nie tym razem. Odniosłam wrażenie, że ta powieść jest raczej dla niewymagających czytelników. Bohaterom wszystko przychodziło zbyt łatwo. Dodatkowo raziły mnie pojawiające się coraz częściej głupotki fabularne i co gorsza historyczne. Zakończenie przewidywalne i rodem z przeciętnego romansu. 


Malwina Ferenz, "Brulion"

Marzec 1936 roku. Moritz Stille przyjeżdża do Breslau jako korespondent znanej szwajcarskiej gazety. Poznaje piękną Ingrid Beaucourt, sekretarkę zastępcy szefa wrocławskiego gestapo. Dziennikarz od początku wyczuwa, że dziewczyna skrywa jakiś sekret. Tymczasem sytuacja się komplikuje. Wobec Żydów wprowadzane są coraz to nowe restrykcje. Nasilają się represje i aresztowania, a z otoczenia Moritza zaczynają znikać znane mu osoby. Jak w wojennej zawierusze zachowa się dziennikarz? Po czyjej stronie stanie?

Drugie spotkanie z twórczością polskiej autorki należało do mniej udanych. Większość książki to zapiski z tytułowego brulionu - dziennika pisanego przez głównego bohatera. Niestety nie wciągnęły mnie, a nawet się dłużyły. Napisane były w płaski i mało angażujący sposób, mimo narastającej wokół bohatera atmosfery zła i niebezpieczeństwa. Kreacja historyczna Breslau z lat 30. była całkiem dobra, zresztą autorka sięgnęła do źródeł, które na końcu umieściła (a podanie ich  nie jest takie częste w powieściach historycznych).  W odbiorze całości wszystko wyszło jednak nijakie i nie budzące we mnie żadnych emocji. 

Marek Harny, "Sny wojenne"

Magdalena – od czasu, kiedy nabrała podejrzeń, że może być córką hitlerowskiego oprawcy, kata jej rodzinnego miasta – nie może znaleźć spokoju. Myśl ta nie opuszcza jej przez długie lata, odbierając radość i komplikując życie. Gdy rozpoczyna się jego proces, nie zastanawia się, bez wahania decyduje się wziąć w nim udział, także w poszukiwaniu matki, która opuściła ją przed laty. 

Na koniec wpisu i miesiąca dobra powieść. Sprawnie napisana, wciągająca historia o odkrywaniu tajemnic i konsekwencjach wyborów z przeszłości. Narracja biegnie dwutorowo, mamy wątek Magdaleny rozgrywający się w połowie lat 60 i drugi - jej matki w latach 40. Mimo tego rozbicia fabuły powieść od początku jest spójna a w momencie gdy oba wątki zaczynają się zazębiać staje się jeszcze bardziej intrygująca. Postacie bardzo ludzkie, prawdziwe, z ciagnącym się za nimi cieniem przeszłości. W książce nie doświadczymy jakiegoś bohaterstwa, raczej ponury, duszny klimat tamtych czasów (niezależnie o jakich mówimy), który bardzo mi odpowiadał i dopełniał całość.


Komentarze

  1. Jakiś czas temu czytałam jedną książkę z czasów wojennych opartą zresztą na faktach "Studnie Norymbergii" - ciekawa historia, ale opisana w taki sposób, ze dawno nie męczyłam się przy książce, tak jak przy tej . Chyba szybko nie sięgnę po nic z tych czasów ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda jest taka, że drugowojenna tematyka już od iluś lat jest nośna szczególnie w beletrystyce. Niestety nie każdy potrafi napisać dobrą powieść historyczną, więc znajdziemy zarówno perełki jak i mówiąc wprost totalne gnioty.

      Usuń
  2. Akurat nie znam tych, ale pokażę ten wpis siostrze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sporo czytam, ale te książki jeszcze nie wpadły w moje ręce, zainteresował mnie szczególnie jeden tytuł, chętnie się za nim rozejrzę. Izabela Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubuję się w książkach wojennych, choć robię wyjątki, ale 2WŚ brzydko mówiąc, mi się przejadła. Może to naoglądanie się "Wojennych dziewczyn" i "Czasu honoru" ? Uwielbiam te seriale , swoją drogą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie nie dziwię się, tak jak pisałam pod innym komentarzem, od iluś lat jest wysyp takich książek to i w końcu pojawia się zmęczenie tematem. Swoją drogą też lubię "Wojenne dziewczyny".

      Usuń
  5. PS. w ogóle wielki PLUS za wygodną czcionkę do czytania - z przyjemnością przeczytałam te recenzje, choćby z tego względu! Czterdziestolatki mają pod górkę! :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, nigdy o tym nie pomyślałam, bo to standardowa czcionka, ustawiona automatycznie przy zakładaniu bloga 🙂 I tak z ciekawości porównałam inne to ta sprawdza się najlepiej.

      Usuń
  6. Nie czytam książek o drugiej wojnie światowej , jeżeli o chodzi beletrystykę, raczej historyczne

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapisałam sobie wszystkie tytuły, lubię książki o podobnej tematyce, więc chętnie po nie sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Atak umarłych. Obrona twierdzy Osowiec 1915 r.

I wojna światowa, front wschodni. Niemcy od września 1914 r. usiłują zdobyć rosyjską twierdzę. Po dwóch nieudanych atakach decydują się na użycie najnowszej broni - gazu. Zakładany efekt? Pozbycie się wszystkich obrońców Osowca. Coś jednak poszło nie tak jak planowano...  Tak mógł wyglądać „atak umarłych”.   Źródło: https://pl.pinterest.com/pin/589619776188613383 /   Twierdza Osowiec położona jest na Podlasiu, około 50 km na północ od Białegostoku. Była elementem rosyjskich umocnień na granicy z Prusami Wschodnimi. Ta „kość w gardle” Niemców zmuszała ich do utrzymywania żołnierzy wysuniętych daleko na północno-wschodniej terytorium. W 1914 roku Osowiec znalazł się na linii frontu wschodniego.  Pierwszy atak na twierdzę miał miejsce we wrześniu 1914 roku. Obrona była możliwa dzięki intensywnemu użyciu samolotów i artylerii. Druga próba, twająca prawie osiem miesięcy rozpoczęła się 30 stycznia 1915 roku. Po nieudanej próbie zajęcia rosyjskiej twierdzy Niemcy zastos...

Bal w Pałacu Zimowym 1903 r. [FOTOGALERIA W KOLORZE]

Był raz bal na sto par... Tu akurat było więcej, bo zaproszono 390 osób. Wszyscy goście zebrali się w Pałacu Zimowym w Petersburgu by uczcić 290 lat dynastii Romanowów. To wielkie wydarzenie odbywało się w połowie lutego i trwało dwa dni. Trudno sobie wyobrazić jakie sumy pochłonęła organizacja ostatniego wielkiego balu carskiej Rosji. Ale na taką okoliczność, prawie trzech wieków dynastii, wszystko musiało być zrobione z przepychem.  Pierwszego dnia goście wysłuchali opery "Borys Godunow", obejrzeli balet z udziałem słynnej Anny Pawłowej, były też oczywiście tańce. Nas jednak bardziej interesuje dzień drugi. Wtedy odbył się bal tematyczny. Wszyscy goście mieli przybyć w strojach z epoki cara Aleksego I (panował w latach 1645-1676). Mężczyzni założyli kaftany i bojarskie futrzane czapki. Kobiety miały na sobie bogato zdobione sarafany, mieniące się złotem, srebrem i kamieniami szlachetnymi. Na głowach natomiast ozdobne, sztywne czepce zwane kokosznikami.  Nawet orkiestra ubra...

Szubienice w średniowieczu i wczesnej nowożytności

  Szubienice.   Wspaniała zabawa dla całej rodziny, przyjaciół i znajomych. Mniejsza dla gwiazdy wieczoru; ale ta nigdy nie narzekała po zakończonej uroczystości. Popularne, filmowe produkcje ukazują, że – często już od czasów średniowiecza i wczesnej nowożytności – skazaniec miał zakładaną pętlę, a na dany znak kat otwierał zapadnię pod stopami nieszczęśnika, który w miarę szybko udawał się na wieczny odpoczynek. Dziać miało się to poprzez nie uduszenie – a skręcenie karku. Wydawałoby się, że to „humanitarna” śmierć; przynajmniej jak na ówczesne standardy. Ilustracja: Kadr z filmu Ballada o Busterze Scruggsie Jednak prawda jest o wiele brutalniejsza; zapadnie zaczynają funkcjonować dopiero od XVIII wieku. A przed tym okresem, skazaniec spędzał długie kilkanaście minut dusząc się.  Śmierć przez powieszenie była przy tym hańbiąca; zarówno odebranie życia w ten sposób uchodziło za upokarzające, tak pozostawienie zwłok na żer dla zwierząt było niezbyt korzystną perspektywą...