Przejdź do głównej zawartości

"Staroobrzędowcy. Historia, wiara, tradycja", K. Snarski - recenzja

Chętnie poznaję ciekawostki o różnych kulturach świata. Lubię też książki o tematyce związanej z naszymi wschodnimi sąsiadami, szczególnie z Rosją. Dlatego, przeglądając czytelnicze zasoby aplikacji z e-bookami, moją uwagę przykuła publikacja o staroobrzędowcach. Pobrałam książkę... i już nieco się zdziwiłam. Dlaczego? Wcześniej nie sprawdziłam liczby stron i okazało się, że to w zasadzie książeczka. Raptem 84 strony, wraz z  fotografiami i bibliografią. No nic, zaczęłam czytać. 

Wypadałoby wyjaśnić jeszcze kim są tytułowi staroobrzędowcy. Mowa tu o ortodoksyjnym wyznaniu wywodzącym się z prawosławia. Staroobrzędowcy nie uznali XVII-wiecznych reform patriarchy Nikona, wspieranych przez cara Aleksego I, stając się tym samym wrogiem cerkwi i państwa. Prześladowani uciekali z Rosji m.in. na tereny Podlasia, wtedy części Wielkiego Księstwa Litewskiego. Tyle o staroobrzędowcach wiedziałam przed lekturą. 

Więcej o początkach tego wyznania możemy dowiedzieć się z pierwszych pięciu rozdziałów. Autor przedstawia historię staroobrzędowców, wskazuje różnice między nimi a "właściwym" prawosławiem. Powstanie odłamu opisuje dość dokładnie, niekiedy miałam wrażenie, że za bardzo szczegółowo. Możemy dowiedzieć się o dwóch głównych nurtach i składających się na nie mniejszych wspólnotach, ale przeciętny czytelnik i tak raczej tego nie zapamięta. Dopiero w szóstym rozdziale czytamy, i to niezbyt dużo, o przybyciu staroobrzędowców na Suwalszczyznę. Spodziewałam się czegoś innego, bo opis wspominający o tym regionie dwukrotnie może sugerować, że temu wątkowi poświęcona będzie nieco większa część publikacji. Owszem, w podtytule jest "historia", ale jest też "wiara" i "tradycja" i nie myślałam nawet, że pierwszy człon podtytułu zajmie aż połowę książki.

Przebrnięcie przez historię staroobrzędowców zostaje nam na szczęście nieco wynagrodzone. W końcu możemy poznać ich osobliwe zwyczaje dotyczące np. wyglądu, sposobów uzbierania się, budowy świątyń czy pogrzebów. Dla mnie jednymi z najciekawszych były fakty o niegoleniu bród po 30 r.ż, czy też to, że ubiór zmarłego musi być z materiałów biodegradowalnych (ha! to jest ekologia!). 

Dużo więcej o suwalskich staroobrzędowcach dowiadujemy się jednak dopiero 10 stron przed końcem książki! Szkoda, bo tak jak wspomniałam, ich zwyczaje, z perspektywy osób "z zewnątrz" są naprawdę interesujące. Zdradzę jeszcze, że na przykład nie jedzą oni ziemniaków, na co oczywiście mają religijne wytłumaczenie.

Życie staroobrzędowców w czasach współczesnych autor opisuje dopiero w ostatnim rozdziale. Chciałoby się powiedzieć: wreszcie. Tylko szkoda, że zbliżamy się końca. Choć w pewnym stopniu jest to zrozumiałe, bo to wspólnota raczej nieufna, rzadko zgadzali się na fotografowanie czy kontakt z badaczami.

Tekst publikacji uzupełnia kilka fotografii, głównie z lat 70. To akurat oceniam zdecydowanie na plus. Nie wyobrażam sobie tego typu książek bez fotografii. Choć wolę gdy mogę je obejrzeć wraz z czytanym tekstem, a w tym przypadku najwięcej z nich znajduje się na samym końcu książki, już po bibliografii.

Ogólnie rzecz biorąc, książkę czyta się dość szybko, rozdziały są krótkie, język przystępny. Oczekiwałam jednak trochę więcej o tradycji i życiu staroobrzędowców. Osoby nieznające tematu mogą sięgnąć po tę publikację, ale nie należy traktować jej jako kompendium wiedzy. Raczej jest to wstęp do dalszych poszukiwań. Tym jednak, którzy o staroobrzędowcach wiedzą nieco więcej, ta publikacja, niestety nie poszerzy wiedzy.




Kategoria: literatura faktu, reportaż
Wydawnictwo:  Paśny Buriat
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 73 (e-book)

Komentarze

  1. Nie słyszałam nigdy o staroobrzędowcach, natomiast mam koleżankę lubiącą takie wschodnie klimaty - podsune jej ten tekst 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie! Może Twojej koleżance przypadnie do gustu :)

      Usuń
  2. Pierwszy raz o tym słyszę. Ale to ze nie jedzą ziemniaków , to bardzo dobrze. W Polsce tez powinnismy przestać je jeść w tak ogromnych ilościach i postaciach. Nie stanowią jakiejś zdrowej diety, zwłaszcza te w ciężkim oleju. Ale wracając do książki - całość wyglada naprawdę zachęcająco do czytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w 100%. Myślę, że staroobrzędowcy mogli mieć ku temu racjonalne powody, ale religijne wytłumaczenie mogło do nich bardziej przemawiać.

      Usuń
  3. Nie mam zbyt rozległej wiedzy na ten temat,ale człowiek uczy się przez całe życie - i też uważam,że warto poznawać inne kultury,wspólnoty oraz różne punkty widzenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Skojarzyło mi się z enklawą amiszów :) nie wiedziałam do tej pory niczego o staroobrzędowcach i szkoda, że tak niewiele z książki można się dowiedzieć o ich wspóczesności. Chętnie bym pogłębiła wiedzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy zapoznawałam się z tematem moje pierwsze skojarzenie było identyczne i rzeczywiście pewne podobieństwa można zauważyć.

      Usuń
  5. Temat jest bardzo interesujący, wiec szkoda,ze taka niewielka publikacha

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawno temu czytałam coś o staroobrzędowcach, może skuszę się na tę lekturę dla początkujących.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Kłodzko. Bitwa o twierdzę 2024 [fotorelacja]

19 edycja największego wydarzenia w kłodzkiej twierdzy już za nami. Zwiedzanie, stoiska historyczne i oczywiście inscenizacja bitwy z 1807 r. Krótko mówiąc, działo się. W sobotę odwiedziłam twierdzę po raz trzeci, drugi raz zwiedzałam miasto (w zasadzie to centrum). Ale na rekonstrukcji pojawiłam się po raz pierwszy. Do Kłodzka przyjechałam pociągiem. Najlepiej wysiąść na stacji Kłodzko Miasto skąd tylko 10 minut spacerem do rynku.  Wydarzeniu towarzyszył targ staroci, a pierwszych wystawców można było spotkać już przy moście gotyckim na Młynówce. Sam most jest jednym z najbardziej znanych miejsc Kłodzka, a ze względu na swoją architekturę nazywany jest mniejszą wersją praskiego Mostu Karola.  Sprzedawcy staroci oferowali przeróżne przedmioty, najwięcej chyba było naczyń z porcelany, butelek z dawnych browarów, ot choćby taka ja ta ze Schweidnitz czyli Świdnicy. W rynku sporo turystów i miejscowych oczekiwało na przemarsz wojsk. Następnie odbyła się prezentacja uczestniczących...

Węgrzy w powstaniu warszawskim. Część I - Puszcza Kampinoska

1 sierpnia 1944 r. Po 5 latach wojny, w Warszawie rozpoczyna się powstanie. Polacy walczą przeciwko niemieckiemu okupantowi. Wśród sojuszników Rzeszy są m.in. żołnierze z kraju, który z Polską łączyło wiele w dziejach - Węgrzy. Wróg czy przyjaciel? Węgierski huzar, lato 1944 r. Po porażkach na froncie wschodnim wraz z Niemcami wycofywanie się przed Armią Czerwoną rozpoczęło też kilka dywizji węgierskich. W momencie wybuchu powstania w okolicy Warszawy stacjonowały II Korpus Rezerwowy, składający się trzech dywizji (5., 12. i 23.) oraz kawaleryjska 1. Dywizja Honwedów - łącznie około 30 tys. żołnierzy. Dowódcą Korpusu początkowo był gen. Antal Vattay, a później gen. Béla Lengyel* niegdyś węgierski attaché wojskowy w Warszawie. Do początku sierpnia Węgrzy podlegali niemieckiej 2. Armii, a następnie 9. Armii gen. Nikolausa von Vormanna. Węgierskie jednostki ulokowane były na północy, w okolicy Puszczy Kampinoskiej, oraz na południu w okolicach Piaseczna i Zalesia. Ich zadaniem było umacni...

"Waleczne z gór. Nieznane historie bohaterskich kobiet" A. Puścikowska - recenzja

Dzieje polskich rejonów górskich w czasie II wojny światowej nie są chyba zbyt popularnym tematem. Przynajmniej tak wnioskuję po ilości nowych publikacji. I szczerze mówiąc, jeśli już mówimy o tych terenach i tamtych czasach to najczęściej negatywnie, gdzie pojawia się kontrowersyjny wątek kolaborantów z Goralenvolk. Temat kurierów tatrzańskich przewija się czasami, ale wydaje mi się, że też nie jest znany szerszemu gronu. A co dopiero mówić o kobietach z tamtych stron? A o nich jest książka "Waleczne z gór". "Waleczne z gór" to "typowa" tego typu publikacja od wydawnictwa Znak.  Kilkanaście osób i ich historii, każda w osobnym rozdziale, przejrzyście podzielonym podtytułami. Język bardzo przystępny, dla każdego czytelnika. Nie mogę do niczego się przyczepić. Sam temat był dla mnie raczej nowy. Tak naprawdę, to kilka lat temu, pisząc pracę licencjacką dowiedziałam się o wspomnianych już kurierach. Przed lekturą książki znałam, i to dość pobieżnie, tylko je...