Przejdź do głównej zawartości

"Bratnia dusza" D. Diop - recenzja


I Wojna Światowa. Alfa Ndiaye, Senegalczyk, który nigdy wcześniej nie opuszczał rodzinnej wioski, walczy w szeregach armii francuskiej. Pewnego dnia jego przyjaciel Mademba Diop, zostaje poważnie ranny. Nie chce umierać w męczarniach. Błaga Alfę, by go dobił. Ten jednak nie znajduje w sobie odwagi, by spełnić prośbę przyjaciela. Gdy Mademba umiera, Alfę zaczynają dręczyć wyrzuty sumienia. Pragnie pomścić kompana i odkupić swoją przewinę. Rozpoczyna makabryczny rytuał. Nocami zakrada się za linię wroga, by zabijać niebieskookich niemieckich żołnierzy; odcina im dłonie i zanosi je na francuską stronę. Początkowo jego towarzysze patrzą nań z podziwem, wkrótce jednak pojawiają się plotki, że Alfa, czarnoskóry tyralier, nie jest wcale bohaterem, lecz czarownikiem – pożeraczem dusz. 

(opis od wydawcy)


Skuszona dobrymi recenzjami i dość intrygującym opisem postanowiłam sięgnąć po tę nagrodzoną Bookerem krótką powieść. Wyszło... dziwnie. Ale po kolei. 

Cała historia od początku naprawdę mnie wciągnęła. Rzucenie w wir wojny wraz z jej wszystkimi okrucieństwami zapowiadało dobrą powieść o szaleństwie. Bardzo dobrze odnalazłam się w mrocznym klimacie, choć wiele opisów w pewnym momencie wywoływało obrzydzenie. Wnętrzności na wierzchu, obcięte dłonie.... ugh no nieprzyjemnie. Niemniej wiadomym było, że nie otrzymamy tu uroczej opowiastki. 

Niestety niezbyt przyjemnie było też pod względem językowym. Nie wiem jaki zamiar miał autor używając ciągłych powtórzeń. Po kilkunastu stronach było to tak irytujące i męczące, że gdyby nie (wtedy jeszcze) ciekawa fabuła to po prostu odłożyłabym książkę. Pierwszy raz czytałam coś napisane w tak dziwnym i drażniącym stylu. 

Powieść trzymała dobry poziom... ale tylko do połowy. Fabuła przenosi się do szpitala na tyłach, gdzie lekarz ma znaleźć przyczynę obłędu Alfy. Wątek ten jest przeplatany ze wspomnieniami z rodzinnej wioski bohatera. Nie podobało mi się to przeskakiwanie między wątkami, totalne pomieszanie z poplątaniem. Kiedy autor postanowił urwać frontowy wątek, cały urok i klimat historii zniknął. Kompletnie się pogubiłam nie wiedząc co w ogóle czytam i czy to nadal ta sama książka. A dwa ostatnie rozdziały to już totalny odlot, przemyślenia (?) osadzone w afrykańskiej kulturze, z których nic nie zrozumiałam.

"Bratnia dusza", mimo krótkiej treści, to naprawdę ciężka lektura. Zapowiadało się na coś bardzo dobrego i fascynującego. Zamiast tego wyszedł nierówny, męczący i nie do końca zrozumiały dla mnie twór, gdzie prawie 150 stron było jak kilkaset. Doceniam ciekawy temat. Wcześniej nie spotkałam się z powieścią osadzoną w czasie I wojny światowej gdzie bohaterem jest żołnierz z kolonii. Niestety po dobrym, wciągającym początku, z czasem coraz bardziej odczuwałam zmarnowany potencjał. 






Kategoria: powieść historyczna
Wydawnictwo: Wydawnictwo Cyranka
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 144



Komentarze

  1. Ja znam taką piosenkę Łukasza. M. Mojewskiego ale książki nie znam

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba to nie do końca moje klimaty literackie, ale kto wie, może kiedyś po tę książkę sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie nie moje klimaty. Nie lubię książek o tej tematyce. Do tego makabryczne opisy. Raczej nie sięgnę po książkę. Po prostu MAMA

    OdpowiedzUsuń
  4. Te ciągłe powtórzenia i mnie by chyba trochę denerwowały

    OdpowiedzUsuń
  5. To wielka szkoda, że ta książka niestety nie okazała się za świetna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczyłam na coś lepszego. Ale czasami tak bywa, że nagrodzona książka nie oznacza, że wszystkim się spodoba.

      Usuń

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Szubienice w średniowieczu i wczesnej nowożytności

  Szubienice.   Wspaniała zabawa dla całej rodziny, przyjaciół i znajomych. Mniejsza dla gwiazdy wieczoru; ale ta nigdy nie narzekała po zakończonej uroczystości. Popularne, filmowe produkcje ukazują, że – często już od czasów średniowiecza i wczesnej nowożytności – skazaniec miał zakładaną pętlę, a na dany znak kat otwierał zapadnię pod stopami nieszczęśnika, który w miarę szybko udawał się na wieczny odpoczynek. Dziać miało się to poprzez nie uduszenie – a skręcenie karku. Wydawałoby się, że to „humanitarna” śmierć; przynajmniej jak na ówczesne standardy. Ilustracja: Kadr z filmu Ballada o Busterze Scruggsie Jednak prawda jest o wiele brutalniejsza; zapadnie zaczynają funkcjonować dopiero od XVIII wieku. A przed tym okresem, skazaniec spędzał długie kilkanaście minut dusząc się.  Śmierć przez powieszenie była przy tym hańbiąca; zarówno odebranie życia w ten sposób uchodziło za upokarzające, tak pozostawienie zwłok na żer dla zwierząt było niezbyt korzystną perspektywą...

Goschwitz - zaginiona średniowieczna wieś na Wzgórzach Strzelińskich. Relacja z otwarcia wystawy archeologicznej.

O Goschwitz, średniowiecznej wsi w okolicy Gromnika na Wzgórzach Strzelińskich, wiedzieli przedwojenni mieszkańcy tych terenów. Jednak na odnalezienie osada musiała czekać prawie sto lat. To co po niej pozostało można obejrzeć w piwnicach strzelińskiego ratusza. Wieś została odkryta w 2013 r., ale wieści o znalezisku ujrzały światło dzienne 4 lata później. Badania były prowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Wrocławskiego i Politechniki Wrocławskiej z dr Marią Legut-Pintal na czele. Dokładne ustalenie położenia wsi było możliwe dzięki metodzie lotniczego skanowania laserowego.  Co wiemy o Goschwitz?  Wieś została założona pod koniec XIII w. z inicjatywy księcia Bolka I Surowego. Pierwsza wzmianka pojawia się w 1299 r., ostatnia w II poł. XIV w. Podatki płacone przez chłopów trafiały do strzelińskiego klasztoru klarysek. Goschwitz zostało opuszczone w XV w. a  teren dawnej wsi powoli stawał się lasem.  Rekonstrukcja Goschwitz  Wykopaliska na terenie dawnej wsi,...

Bal w Pałacu Zimowym 1903 r. [FOTOGALERIA W KOLORZE]

Był raz bal na sto par... Tu akurat było więcej, bo zaproszono 390 osób. Wszyscy goście zebrali się w Pałacu Zimowym w Petersburgu by uczcić 290 lat dynastii Romanowów. To wielkie wydarzenie odbywało się w połowie lutego i trwało dwa dni. Trudno sobie wyobrazić jakie sumy pochłonęła organizacja ostatniego wielkiego balu carskiej Rosji. Ale na taką okoliczność, prawie trzech wieków dynastii, wszystko musiało być zrobione z przepychem.  Pierwszego dnia goście wysłuchali opery "Borys Godunow", obejrzeli balet z udziałem słynnej Anny Pawłowej, były też oczywiście tańce. Nas jednak bardziej interesuje dzień drugi. Wtedy odbył się bal tematyczny. Wszyscy goście mieli przybyć w strojach z epoki cara Aleksego I (panował w latach 1645-1676). Mężczyzni założyli kaftany i bojarskie futrzane czapki. Kobiety miały na sobie bogato zdobione sarafany, mieniące się złotem, srebrem i kamieniami szlachetnymi. Na głowach natomiast ozdobne, sztywne czepce zwane kokosznikami.  Nawet orkiestra ubra...