Przejdź do głównej zawartości

Historia niejednej fotografii. Misja Alice Harris w Kongu.

Na początku XX wieku dzięki dwójce misjonarzy Alice Seeley Harris i jej mężowi,  Johnowi dokonał się znaczący moment w historii fotografii. Była to prawdopodobnie pierwsza kampania fotograficzna wspierająca prawa człowieka. Kolekcja zdjęć dała zielone światło do zmian i pokazania prawdy o przemocy w afrykańskim Wolnym Państwie Kongo - "prywatnym państwie" króla Belgii.


Alice Harris z grupą kongijskich dzieci


Okres kolonialny w Kongo wiąże się z morderstwami, niewolnictwem, nieokiełznaną grabieżą zasobów naturalnych i okrutnym monarchą Leopoldem II. Mam wrażenie, że historia ta pozostaje na obrzeżach współczesnej świadomości historycznej. Kongo jest rzadko wymieniane wśród ludobójstw XX wieku, pomimo faktu, że w okresie terroru lat 1890-1910 systematycznie eksterminowano miliony Kongijczyków. Historia zaczyna się w 1876 roku, kiedy król Leopold II zaprosił na międzynarodową konferencję naukową do Brukseli. Tam, pod płaszczykiem humanitaryzmu, miała odbyć się dyskusja na temat otwarcia centrum Afryki dla cywilizacji europejskiej. Prawda jednak była taka, że Leopold od dawna marzył o ekspansji kolonialnej dla Belgii. Po konferencji król objął przewodnictwo nad Międzynarodowym Afrykańskim Stowarzyszeniem. Leopold szybko skorzystał z usług słynnego odkrywcy, Henry'ego Mortona Stanley'a, który właśnie przeszedł przez wnętrze Afryki, odkrywając bieg rzeki Kongo. Leopold wysłał Stanleya z powrotem do tego regionu w  1879 i ponownie w 1882 aby zawierać traktaty z wodzami i tworzyć wiarygodne podstawy gospodarki Konga. W 1879 r. powstała nowa organizacja, Międzynarodowe Stowarzyszenie Konga, której celem było ustanowienie kontroli nad Basenem Konga i eksploatacja jego zasobów gospodarczych. Wysłannicy króla działali w Europie i Stanach Zjednoczonych w celu uzyskania międzynarodowej akceptacji działań organizacji.  Dokonano tego w dużej mierze poprzez podkreślenie filantropijnej misji Stowarzyszenia oraz prezentację traktatów zawartych z rdzennymi wodzami, jako podstawę konfederacji wolnego handlu. 

Król Leopold II

26 lutego 1885 na konferencji berlińskiej podpisano akt generalny uznający Wolne Państwo Kongo czyniąc Leopolda jedynym jego suwerenem. Tym samym król nabył na własność terytorium ponad 2 mln km². Ogrom w porównaniu do niedużej Belgii. Prawdziwym celem Leopolda było osiągnięcie sukcesu finansowego. Wymagało to dużych inwestycji w infrastrukturę w regionie. Leopold wykorzystał swoją osobistą fortunę i obficie pożyczył kwoty od rządu belgijskiego. Kiedy Europa odkryła użyteczność gumy - najpierw na oponę rowerową, potem na węże, dętki, podkładki i w końcu oponę samochodową - "inwestycja" Leopolda zaczęła przynosić niesamowite korzyści. Obfitość kauczuku i kontrola Leopolda nad handlem kością słoniową uczyniło Wolne Państwo Kongo najbardziej dochodową kolonią w Afryce. Jakimi metodami to osiągnięto? O to już nikt nie pytał.

Kongijscy niewolnicy, fot. Alice Harris, 1904 r.


Kiedy Kongo było już własnością Leopolda, dochodziło tam do straszliwych wydarzeń. Król chciał ze swojej kolonii „wycisnąć” jak najwięcej. Zmuszał Afrykańczyków do niewolniczej pracy przy zdobywaniu kości słoniowej. Aby utrzymać porządek, Leopold stworzył armię z afrykańskich najemników. Porządek przywracano za pomocą chicotte, czyli bata z wysuszonej skóry hipopotama. Wśród tubylców obawiano się go na równi z karabinem. Aby zagonić tubylców do pracy, biali porywali kobiety i dzieci po czym zamykali ich w specjalnych zagrodach. Jeśli mężczyzna odmawiał pracy, zabijano jego rodzinę. Jeśli się zgodził, musiał dziennie zebrać kilka kilogramów kauczuku. Jeżeli nie wyrobił normy, on i jego rodzina nie dostawali jedzenia i picia oraz byli chłostani. Nieposłusznym odcinano dłonie. Fotografie autorstwa Alice Harris posłużyły do udokumentowania przypadków takiego okaleczenia. 

Alice Harris i jej mąż pojawili się w Kongu w 1898 roku. Od początku misji zaczęli wysyłać do domu pisemne raporty na temat wielu aspektów życia w tym państwie. Dołączali do nich fotografie: etnograficzne, botaniczne i polityczne (w sensie bycia obrazami, które można wykorzystać do przedstawienia polityki). Fotografie Alice Harris były już wykorzystywane w "Regions Beyond", magazynie Kongijskiej Misji zanim Harrisowie wrócili do Wielkiej Brytanii na urlopie w 1902 r. 

Kongijska kobieta z odciętą stopą, fot. Alice Harris

W maju 1904 r. do stacji misyjnej przybyło dwóch młodych mężczyzn próbujących przekazać pilne wiadomości. Okazało się, że pobliska wioska została zaatakowana, ponieważ nie dostarczyła kauczuku zgodnie z przypisaną jej normą. Na prośbę Harris jeden z mężczyzn, który przedstawił się jako Nsala, otworzył zawiniątko i pokazał świeżo odcięte dłonie i stopy małego dziecka. Harris doszła do wniosku, że wartownicy zabili żonę i córkę Nsali, pozostawiając jako dowód tylko rękę i stopę córki. Wstrząśnięta tym odkryciem Harris przekonała mężczyznę by pozował do fotografii. Kiedy John Harris wrócił tego wieczoru i obejrzał zdjęcie, natychmiast napisał do dyrektora misji:  „Najbardziej wymowna jest fotografia i wzbudzi ona w widzach wybuch wściekłości, wyraz twarzy ojca, przerażenie osób postronnych, niemy apel dłoni i stóp przemówi do najbardziej sceptycznych”.

Nsala patrzy na odciętą rękę i stopę swojej pięcioletniej córki, 1904

Lomboto postrzelony w nadgarstek

W 1906 r. Harrisowie dołączyli do założonego dwa lata wcześniej przez E. D. Morela Towarzystwa na rzecz Reform w Kongu. Zapał Harrisów dorównywał zapałowi Morela. W ciągu pierwszych dwóch lat pracy ponad sześćset razy wystąpili publicznie, razem albo osobno. W czasie jednego ze spotkań w Walii jakaś kobieta tak się przejęła, że wręczyła Alice Harris swoje klejnoty, żeby je sprzedała i przekazała pieniądze ruchowi. Harrisowie pokazywali chicotte i kajdany, a w kościołach całej Anglii intonowali specjalne hymny w tak zwane kongijskie niedziele. Opisywali wstrząśniętym słuchaczom swoje osobiste doświadczenia, takie jak to, które John Harris jakiś czas później spisał:
"W szeregu stoi (...) czterdziestu synów afrykańskiej wioski, każdy trzyma kosz pełen kauczuku. Kosze są ważone i przyjmowane, ale (...) cztery kosze są zbyt lekkie. Rozkaz jest brutalnie krótki i surowy - pierwszego winowajcę chwyta czterech krzepkich „katów”, rzuca na ziemię i łapie za ręce i nogi. Piąty bierze do ręki długi bicz z poskręcanej skóry hipopotama. Bicz spada szybko i bez wahania, a ostre, pofałdowane brzegi głęboko przecinają ciało - plecy, ramiona i pośladki, krew tryska z wielu miejsc. Na próżno ofiara wije się w uścisku katów, bicz rozcina inne części drżącego ciała - u jednego z czterech jego najwrażliwszą część. „Sto batów dla każdego” zostawia po sobie drżące, zakrwawione ciała, leżące na lśniącym piasku przed punktem zbierania kauczuku. Po tym wstrząsającym wydarzeniu miało miejsce następne. Śniadanie dobiegło końca, kiedy na schodach prowadzących na werandę naszego domu z gliny pojawił się afrykański ojciec i położył na ziemi dłoń i stopę swojej małej córeczki, która nie mogła mieć więcej niż pięć lat". 

Slajdy trafiły nie tylko do Wielkiej Brytanii ale także do innych państw Europy i Ameryki Północnej. Jak relacjonuje pewien naoczny świadek, gdy na wiecu w Szwajcarii pokazywano zdjęcia okaleczonych dzieci z Konga, mężczyźni zbledli, a kobietom zwilgotniały oczy. Ponadto fotografia Harris pojawiły się w wielu książkach. Na wiecu w Chicago pewna stara kobieta, która urodziła się jeszcze jako niewolnica, chciała przekazać sprawie reformy Konga oszczędności swojego życia - Harrisowie przyjęli od niej tylko jednego dolara. W ich ślady poszli inni aktywiści. W grudniu 1906 r. dziennik New York American opublikował tydzień artykułów na temat okrucieństw w Kongu, używając zdjęć Harris, aby je zilustrować.
Dzieci z obciętymi dłońmi

W latach 1911-12 Harrisowie wrócili do Afryki, w tym Kongo. Kierowali teraz nowym Towarzystwem Antyniewolniczym i Opieki nad Tubylcami. Podczas tej wizyty Harris zrobiła jeszcze setki zdjęć. Tylko kilka z nich przedstawiają coś, co można by nazwać okrucieństwem. Ogólnie, Harrisowie zauważyli „ogromną poprawę” sytuacji Konga, ale nie byli naiwni co do trwających niesprawiedliwości. John Harris napisał długi raport, w którym skrytykował fakt, że prawa ludów tubylczych zostały w tym procesie zignorowane i później wydał ilustrowaną książkę „Obecne warunki w Kongo” ze zdjęciami autorstwa jego żony.

16 czerwca 1913 roku w Londynie odbyło się ostatnie spotkanie Towarzystwa na rzecz Reform w Kongu. Czas wielkiego wpływu stowarzyszenia minął. W 1908 r. Leopold zgodził się przekazać administrację Kongo rządowi belgijskiemu, a rok później zmarł. Chociaż sytuacja Konga nie była idealna, to najbardziej emocjonalny moment już minął, a poparcie dla dalszych reform zaczęło słabnąć. W przemówieniu kończącym działalność Towarzystwa Morel powiedział: "Zadaliśmy cios na rzecz ludzkiej sprawiedliwości; to nie może przeminąć i nie przeminie." Że znaczna część tego ciosu była dziełem fotografii Alice Harris nie można wątpić.  Wpływ jej pracy wynikał częściowo z jej umiejętności posługiwania się aparatem, ale wynikało to również  z charakteru jej tematu, niesamowicie wstrząsającego i wysoce symbolicznego. Odcięcie ludzkich dłoni i stóp wywołało szczególnie silną reakcję emocjonalną, która trwa nawet do dzisiaj. Ponad 100 lat później zdjęcia Alice Harris nadal są drogowskazem na drodze do sprawiedliwości. Alice Harris, skończywszy sto lat, zmarła w 1970 roku.
Alice Harris w wieku 100 lat



Źródła: 
Hochschild A., Duch króla Leopolda. Opowieść o chciwości, terrorze i bohaterstwie w kolonialnej Afryce
Sliwinski S., The Childhood of Human Rights: The Kodak on the Congo
Thompson T. J., Light on the Dark Continent: The Photography of Alice Seely Harris and the Congo Atrocities of the Early Twentieth Century 

Komentarze

  1. Bardzo poruszająca historia. Musze też poszukać więcej informacji o Alice Harris, bardzo zaciekawiła mnie jej osoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowita historia! Bardzo wyjątkowa, więc poznałam ją z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wstrząsające, niestety po raz kolejny przekonujemy się, że największym zagrożeniem jesteśmy my, ludzie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Historyczno-książkowy marzec

Kwiecień już trwa, więc czas na czytelnicze podsumowanie ubiegłego miesiąca. Tym razem, inaczej niż zawsze, mam dla was pięć tytułów. Ilaria Tuti, "Skalny kwiat" Od huku pocisków drżą położone wśród gór wioski. To tam mieszkają one – niezłomne kobiety, do których o pomoc zwraca się dowództwo włoskich wojsk. Część z nich to jeszcze dzieci, część już staruszki, wszystkie jednak co rano w wojskowych magazynach pakują do koszy prowiant, leki i amunicję i ruszają ścieżkami ku górskim szczytom, które pokonać umieją tylko one. Wojna odebrała im wszystko łącznie z przyszłością, tłamsząc je w teraźniejszości przesyconej ubóstwem i trwogą. Lecz mimo niebezpieczeństw czających się na każdym kroku, mimo białych diabłów – strzelców wyborowych armii wroga – którzy trzymają je na muszce, one wspinają się godzinami, brodząc w śniegu, by wesprzeć walczących żołnierzy. To Tragarki, które w piekle alpejskiego frontu dźwigają nie tylko życie. Powieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami a do teg

Specjalsi w powstaniu. Grupa Wawelberg i akcja "Mosty"

Śląsk, noc z 2/3 maja 1921. Wybuch niszczy most w Szczepanowicach. Wkrótce wysadzane są kolejne. To działa Grupa Destrukcyjna "Wawelberga" rozpoczynając III powstanie śląskie. Dwa pierwsze powstania śląskie miały ograniczony zasięg i cele. W aspekcie militarnym zakończyły się przegraną powstańców. Przygotowania do trzeciego przebiegały już znacznie lepiej w aspekcie organizacyjnym. Zaangażowany, wprawdzie w ograniczonym zakresie, był także polski rząd oraz dowództwo Wojska Polskiego. Fakt ten był zatajany ze względu na reakcję międzynarodową. Powstańcy, w porównaniu do poprzednich zrywów, byli również dobrze przygotowani w kwestii zaopatrzenia w broń i amunicję. Swoistą innowacją było przeprowadzenie na znaczną skalę działań dywersyjnych, poprzedzających wybuch walk. Istotą dywersji, było i jest nadal zadanie przeciwnikowi jak największych strat przy nielicznych siłach własnych na jego tyłach. Działania te uderzają głownie w system komunikacji i łączności przeciwnika. Charakt

Historyczno-książkowy sierpień

Dawno mnie tu nie było ale wracam po kilkumiesięcznej przerwie. Żyję i blog też, a przynajmniej mam zamiar przywrócić go do życia 😄 Ostatnie miesiące mój umysł zajmowało prawo jazdy (tak, zdałam) i nowa praca, więc blog poszedł na jakiś czas w odstawkę. Na artykuły historyczne przyjdzie czas tymczasem chcę wam przedstawić kilka tytułów, które gościły u mnie w ubiegłym miesiącu. Zaczynamy! Andrzej Ziemiański "Ucieczka z Festung Breslau" To moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. O czym jest książka? Breslau, ostatnie miesiące wojny, agenci różnych wywiadów tropią zagadkę tajemniczych zgonów ludzi powiązanych z wywożeniem z miasta dzieł sztuki. Główni bohaterowie, oficer Abwehry (absolwent Oksfordu i pacyfista) Schielke oraz tajemniczy osobnik o nazwisku Holmes, próbują nie tylko przetrwać wojnę, ale i zapewnić sobie lepsze życie, planując wielki przekręt w gangsterskim stylu. Czytało się rewelacyjnie, wciągnęłam się od razu i nie mogłam oderwać. Świetna dawka akcji i ab