Przejdź do głównej zawartości

Żeński Oddział Wywiadowczy I Brygady Legionów

W początkowym okresie I wojny światowej wiele kobiet wspierało tworzące się oddziały kadrowe. Wyruszały też na ziemie zaboru rosyjskiego, gdzie organizowały służby sanitarne oraz prowadziły agitację. Części z nich jednak to nie wystarczało, pragnęły bowiem walki w pierwszej linii. Dla większości ochotniczek był to jednak dość krótki epizod. Wyjątkiem były tylko legionowe kurierki i wywiadowczynie.


Na początku trzeba zaznaczyć, że Józef Piłsudski był przeciwny frontowej służbie wojskowej kobiet. Widział je raczej jako członkinie formacji pomocniczych, czyli sanitariuszki, kurierki a także wywiadowczynie. Rozmawiając z jedną ze strzelczyń miał powiedzieć: „Uważam, że praca w formacjach ściśle wojskowych nie nadaje się dla kobiet, ale gdzie indziej na tyłach armii do każdej pracy mogą być użyte”. 

Na przełomie lipca i sierpnia 1914 r. zostało utworzone Biuro Wywiadowcze przy Komendzie Głównej. Na czele tej jednostki organizacyjnej stanął Walery Sławek „Gustaw”, który był odpowiedzialny za wszystkie działania wywiadowcze. Na rozkaz szefa sztabu Kazimierza Sosnkowskiego wszelkie wiadomości dotyczące działań wojsk rosyjskich miały być przekazywane na ręce Walerego Sławka. Chodziło przede wszystkim o informacje na temat rozlokowania, stanu liczebnego, koncentracji wojsk rosyjskich.

Najwcześniej, bo już pod koniec lipca rozkaz przeprowadzenia wywiadu przygranicznego w okolicy Słomnik otrzymała Zofia Zawiszanka. Kilka dni później, 7 sierpnia, w kierunku Miechowa wyruszyły kolejne wywiadowczynie, Aleksandra Szczerbińska i Wanda Wasilewska, wraz z czterema strzelczyniami z patrolu sanitarnego. Inne kobiety odpowiedzialne były za służbę żywnościową czy sanitarną. Strzelczynie w Legionach służyły bardzo krótko, gdyż już miesiąc później rozpoczęto wycofywanie kobiet z jednostek liniowych. Według słów szefa Departamentu Wojskowego Naczelnego Komitetu Narodowego Władysława Sikorskiego, rozkaz dotyczący odesłania „z powrotem do Krakowa wszystkich niewiast ciągnących za armią” wydał sam Piłsudski po tym jak oddziały strzeleckie opuściły Kielce, czyli około 10 września 1914 r.

Zofia Zawiszanka w mundurze Janusza Gąsiorowskiego. Źródło: krakow.ipn.gov.pl


Wyjątkiem
były strzelczynie należące do Oddziału Wywiadowczego. Jego tworzenie miało miejsce od sierpnia do września 1914 r. Wówczas uformowała się struktura oddziału oraz pierwszy skład osobowy. Idea włączenia kobiet w tego rodzaju aktywność wyniknęła z pozytywnych doświadczeń uczestnictwa kobiet w Organizacji Bojowej PPS w trakcie rewolucji z 1905 r. w Królestwie Polskim. Zauważono wtedy, że podczas pracy kuriersko-wywiadowczej pomagały kobietom antyemancypacyjne stereotypy. Kobiety nie zwracały wielkiej uwagi carskich żandarmów i zazwyczaj nie poddawano je starannej rewizji. Kolejnym ułatwieniem była obowiązująca wówczas moda – w fałdach sukni czy peleryny nietrudnym było ukrycie przenoszonej wiadomości. Jak pisała Aleksandra Piłsudska: „O przewożeniu broni w walizkach i kufrach nie było nawet mowy. Metoda, jaka stosowaliśmy polegała na tym, że niemal wszystko trzeba było wieźć na sobie. Tak, więc np. kobieta w długiej sukni mogła swobodnie nieść dwa lub trzy mauzery przywiązane do ciała, wzdłuż nóg. Rewolwery i amunicję zaszywano w szerokie pasy, które kładło się pod ubranie. Dynamit znakomicie nadawał się do gorsetu”. 

Pierwszy okres działalności oddziału - lipiec-wrzesień 1914

Żeński Oddział Wywiadowczy stanowił część Oddziału Wywiadowczego Wojsk Polskich, którego komendantem był Rajmund Jaworowski. Podległą mu kobiecą służbą kuriersko-wywiadowczą dowodziła Aleksandra Szczerbińska. Do oddziału wybierano starannie wyselekcjonowane aktywistki Związków i drużyn Strzeleckich oraz członkinie różnych politycznych organizacji wojskowych ze znajomością języka rosyjskiego. Wśród tych kobiet były zarówno młode działaczki organizacji niepodległościowych, zazwyczaj studentki uniwersytetów, ale również nauczycielki i publicystki. Najmłodsze z wywiadowczyń miały około 20 lat; najstarszą natomiast była 65-letnia Waleria Golińska (ps. „Babcia”). 

Kobiety z oddziału wywiadowczego w 1914 r. Od lewej Wanda Jastrzębiec-Popławska, Hanna Kudelska, Zofia Zawiszanka. 
Źródło: S.M. Jankowski, Dziewczyny w maciejówkach


W działalności ŻOW można wyznaczyć dwa okresy. Pierwszy trwał od sierpnia 1914 r. do wycofania się wojsk Piłsudskiego w okolice Nowego Korczyna i Opatowic miedzy 16 a 24 września. Był to czas prowadzenia wywiadów taktycznych, czyli dokonywanych w strefie planowanych działań wojennych. Wywiadowczynie działały na terenach leżących na lewym brzegu Wisły. To tam skupiały się działania 1. pułku piechoty. Ich zadanie polegało przede wszystkim na jak najszybszym dostarczeniu do Komendy Oddziału informacji o aktywności armii rosyjskiej. W działalności wywiadowczyń konieczny był więc stały kontakt z przeciwnikiem. Istotna była regularność w dostarczaniu raportów tak, aby obszar w promieniu 40-60 kilometrów przed 1. pułkiem był dobrze znany. Dlatego kobiety rozesłano w różnych kierunkach. 

Aby udoskonalić dostarczanie wiadomości kurierkom polecono tworzenie stacji wywiadowczych. Przebywające tam osoby gromadziły informacje z okolicy, następnie przekazywały je do punktu znajdującego się najbliżej miejsca stacjonowania Komendy Oddziału Wywiadowczego lub bezpośrednio do niej samej. W zakresie obowiązków osoby prowadzącej stację było także usprawnianie przejazdu wywiadowczyniom. Kurierkom pomagano w uzyskiwaniu przepustek i koni, a także w poszukiwaniu noclegów. W razie konieczności prowadzący punkt kontrolny miał także uzupełniać wiezione przez wywiadowczynie raporty wiadomościami uzyskanymi na miejscu. System ten umożliwiał dość regularne dostarczanie raportów. 

„Wielka jest zaiste zasługa mego biura wywiadowczego, złożonego prawie wyłącznie z kobiet, że mogłem wówczas posiadać dane o nieprzyjacielu” – wspominał po latach Józef Piłsudski. Twierdził nawet, że kobiety pełniły służbę „bardziej ofiarnie” od jego zaufanych kawalerzystów. „Na furmankach tłukły się one samotnie po wszystkich drogach, zataczając kręgi znacznie obszerniejsze niż jazda, bo sięgające do Warszawy, Piotrkowa i Dęblina” – pisał. Zaznaczał, że w rezultacie mógł być spokojny o to, że jego oddziały nie zostaną zaskoczone przez Rosjan.

Techniki działania

Kurierki nieustannie narażone były na spotkanie rosyjskich żandarmów. I rzeczywiście siedem wywiadowczyń zostało aresztowanych. Dwie z nich w momencie przekraczania linii frontu. Zagrożeniem były też przyfrontowe służby sojuszników. Zgodnie z wymogiem dowództwa wszelkie raporty miały być dostarczane na ręce przełożonym, nigdy Austriakom czy Niemcom. Nierzadko więc zdarzało się, że „sprzymierzeńcy” dokonywali zatrzymań i aresztowań polskich wywiadowczyń. Jedną z nich, w konsekwencji odmowy zdradzenia pozyskanych informacji uwięziono na dwa miesiące. 

„Wiele spośród kurierek przechodziło po kilkanaście razy przez front w warunkach tak trudnych, że gdy czyta się ich wspomnienia lub słucha ich opowiadań, ma się wrażenie, że to nie rzeczywistość, lecz jakaś fantastyczna bajka” – stwierdziła po latach jedna z wywiadowczyń, Wanda Pełczyńska – posłanka na sejm II Rzeczypospolitej. Lekarka legionowa Julia Świtalska stwierdziła wręcz patetycznie: „Służba kobiet w wywiadzie to kategoria prawdziwych bohaterstw (…). Nazwiska kobiet tych w dziejach Polski zostaną zapisane zapewne złotymi zgłoskami”. Jak się okazało, jej optymizm był zdecydowanie nadmierny. 

W swojej codziennej pracy wywiadowczynie musiały podejmować niekiedy zaskakujące kroki, tak by nie zwrócić uwagi wroga. Bronisława Bobrowska wspominała, że kobiety nie mogły nosić plecaków. Byłyby one zdecydowanym ułatwieniem podczas długich marszów, ale jednocześnie zbytnio ściągałyby uwagę. Zofia Zawiszanka zwróciła uwagę na rolę stroju. Przede wszystkim nie mógł sprawiać wrażenia stroju podróżnego czy zaniedbanego. Kobiety więc powinny ubierać się nie tyle co przyzwoicie, ale wręcz elegancko. Ułatwiało to na przykład odegranie roli zagubionej damy. 

Zakazane było zatrzymywanie się w hotelach. Było to związane z obowiązkiem meldunkowym, co mogło narazić wywiadowczynie na błyskawiczne zdemaskowanie. Należało też zachować dużą ostrożność przy wynajmowaniu koni. W przypadku zatrzymania czy rewizji, zdecydowanie przydatna była perfekcyjna umiejętność kłamstwa. Niekiedy w ramach kamuflażu młodszym wywiadowczyniom towarzyszyły starsze kobiety mające odgrywać rolę „babci”. Młodsza kurierka odgrywała wówczas rolę opiekunki starszej kobiety, potrzebującej natychmiast wrócić do domu czy do rodziny, z którą została rozdzielona. W razie potrzeby wręczano rosyjskim żołnierzom łapówki, a nawet flirtowano z nimi. Maria Rychterówna dumnie wspominała, gdy w czasie jednej z misji tak zauroczyła rosyjskiego oficera, że ten zbytnio nie zastanawiając się podpisał kurierce przepustkę, która uprawniała do podróży. 

W podobny sposób, a nawet bardziej spektakularny, radziła sobie inna wywiadowczyni, Maria Korniłowiczówna. Podczas jednej ze swoich misji musiała przedostać się na przeciwny brzeg rozległego jeziora. Nie poprosiła o pomoc chłopów, obawiając się zdemaskowania. Korniłowiczówna postanowiła więc wykorzystać obecność Rosjan. Skutecznie przekonała stacjonujących niedaleko szeregowców, by znaleźli dla niej łódź i sprowadzili na brzeg, obiecując w zamian romantyczną wycieczkę po jeziorze. Kurierka dotrzymała obietnicy. Pod osłoną nocy wykradła łódź i przepłynęła jezioro. Mistrzowsko wzbudzała litość w oficerach. Adiutanta generała przekonała historią o rodzinie przyjaciółki potrzebującej pilnej pomocy po niemieckiej stronie frontu. Adiutant, uwierzywszy Marii, nie tylko podbił dokumenty. Zapewnił kobiecie eskortę, a nawet wyznaczył jednego ze swoich żołnierzy, by nosił kurierce walizki. 

Wywiadowczynie musiały wykazywać się znakomitą, wręcz fotograficzną pamięcią. Miały uważać na to, by nie pomylić żadnego numeru zauważonych pułków rosyjskich, nazwisk czy terminów. „Podniosłam się z ziemi z głową nabitą mnóstwem nazw, miejscowości, cyfr, różnych aktualnych danych taktycznych, niecierpiących zwłoki i pytań, na które miałam zdobyć odpowiedź”, wspominała Zofia Zawiszanka. W miarę możliwości należało unikać zostawiania fizycznych śladów. Raporty nierzadko istniały tylko w pamięci kurierek i później były recytowane ustnie. Znikomą dokumentację wywiadowczynie notowały drobnym pismem na wąskich bibułkach lub tzw. atramentem sympatycznym na specjalnych ręcznikach. 

Towarzyszka „Ola”

Nieco informacji o służbie wywiadowczej zostawiła Aleksandra Szczerbińska, od 13 września 1914 r. dowódczyni oddziału. Zanim objęła komendę Oddziału Kuriersko-Wywiadowczego, była już mocno zaangażowana w działania wojenne. Była również bardzo dobrze przygotowana do przejęcia komendy. Znała podległe jej kurierki, organizowała dla nich przed wojną szkolenia w „Strzelcu”, z wieloma współpracowała już w czasie rewolucji 1905 r. Szczerbińska koordynowała pracę wywiadowczyń, przydzielała im zadania, które wyznaczył Jaworowski, a także udzielała pomocy w przygotowaniach do misji. Uczyła kurierki sposobów fałszowania dokumentów osobistych na potrzeby osób poszukiwanych. Z notatek dowódczyni wiemy o zmieniających się zadaniach podległych jej kobiet oraz o ich sukcesach. Szczerbińska podkreślała, że gdy „wszelka łączność z Warszawą została przerwana, wówczas łączność tę nawiązały kurierki Oddziału Wywiadowczego”. Jej zdaniem w pierwszych miesiącach wojny jej kurierki „stały się jedynym łącznikiem między ziemiami Polski przedzielonymi linią bojową”. Podczas wizyt Komendanta uczestniczyła we wszystkich naradach sztabowych. 

Fotografia portretowa Aleksandry Szczerbińskiej (później Piłsudskiej). 
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe.

Szczerbińska pisała, że powracające do swojego oddziału wywiadowczynie przewoziły przez front raporty, które przygotowywała Polska Organizacja Wojskowa, oraz wiadomości polityczne od organizacji niepodległościowych. Kurierki dostawały żołnierskie wyżywienie i ubranie. Czasami otrzymywały pieniądze na drobne wydatki, gdy nie miały własnych. Szczerbińska podkreślała, że jej podwładne pracowały ofiarnie i bezinteresownie.

We wspomnieniach członkiń oddziału można znaleźć wiele pochlebnych opinii na temat dowódczyni. Kurierki zwracały uwagę na jej opanowanie i pracowitość. Maria Rychterówna tak ją zapamiętała: „Najciężej wszakże było chyba Oli, która w przeciwieństwie do całego oddziału była przepracowana. Na pracę jej składały się dwie skomplikowane i nader uciążliwe funkcje: była równocześnie skarbniczką oddziału i komendantką niewiast. Trudno rozstrzygnąć, który z tych obowiązków nastręczał jej więcej kłopotu. Nie trzeba też zapominać o tym, że chyba po raz pierwszy w życiu pełniła służbę w takim oddaleniu od wroga. Niełatwo było dla niej oswoić się z myślą, że tak być musi, a jednak nie skarżyła się nigdy”. Wywiadowczynie wspominały z jaką troską Szczerbińska dbała o ich kwatery i stanowczo dążyła, by jej kurierki nie przepracowywały się i nie podejmowały niepotrzebnego ryzyka. Często pracowała w nocy analizując dostarczane dokumenty i pełniła wiele administracyjnych funkcji. 

Aleksandra Szczerbińska, doświadczona w działalności kuriersko-wywiadowczej zapewne z trudem musiała znosić fakt, że sama nie mogła podróżować. Byłaby wówczas narażona na pewną dekonspirację. Carska ochrana oraz rosyjska żandarmeria pamiętały ją bowiem z czasów aktywności w Organizacji Bojowej PPS. 

Okres drugi - od listopada 1914 do rozwiązania oddziału

Sytuacja zmieniła się pod koniec 1914 roku, gdy ustabilizowały się fronty i powstały linie stałych okopów. Front wschodni biegł wzdłuż rzek Niemen, Bzura, Pilica, Nida, Dunajec, Biała aż do Karpat a dalej równolegle do granicy z Rumunią. Tam wojska przeciwników rozbudowywały swoje stanowiska oczekując początku ofensywy. Kurierka Wanda Wasilewska wspominała, że „Moskale – doskonale umocowani w swoich okopach – pilnie strzegli wszelkich przejść i dróg, obie linie nieprzyjacielskie na olbrzymim froncie niemal stykały się ze sobą, nie było terenów neutralnych, na któreby można się było przedostać i czekać sposobności dalszej jazdy”. Czas ten rozpoczął drugi etap aktywności oddziału wywiadowczego. 

Wojna pozycyjna zmieniła zadania wywiadowczyń. Kobiety z oddziału miały zapewniać łączność między Warszawą, gdzie tworzyła się sieć wywiadowcza POW, a sztabem I Brygady. Wraz z rozwojem wywiadu POW zadania kurierek ograniczano do dostarczania informacji zabranych przez innych wywiadowców. Łączność z Warszawą jako pierwsze nawiązały Wanda Wasilewska, Władysława Długoszowska i Maria Domańska. Trasa ich przejazdu zależała od sytuacji na frontowej znajomości osób, które mogły udzielić kurierkom schronienia, a także od wprawy w działalności konspiracyjnej. Kobiety wielokrotnie przekraczały linię frontu, narażając się na aresztowanie. I takie sytuacje miały miejsce, bo rosyjskiego więzienia nie uniknęły Stefania Kudelska, Bronisława Bobrowska czy Waleria Golińska, aresztowana została także sama Szczerbińska. Rosjanie poszukiwali też innych kurierek m.in. Zofię Zawiszankę i Wandę Filipkowską. Warto odnotować fakt, że żadna z kurierek nie zginęła podczas pełnienia służby. 

Podczas jednej z odpraw w Zagórzu w 1915 r. Piłsudski powiedział: „Strasznym jest dla każdego żołnierza moment pierwszego boju. Wy nie znacie tego uczucia. Ale chłopcy idą ramie przy ramieniu w otwarty bój, są między swymi, a wy idziecie samotnie wśród obcych wam ludzi, i narażacie się na cięższą niż żołnierska śmierć. I nigdy nie zaznacie radości, jaką daje wielkie, masowe zwycięstwo”. Piłsudski do końca życia był przeciwny kobietom na froncie. 

Koniec pewnej historii

Żeński Oddział Wywiadowczy był coraz bardziej lekceważony. Jego członkinie otrzymywały monotonne zadania. Kobiety poza działalnością wywiadowczą chciały otrzymywać instrukcje polityczne wtajemniczające w naprawdę ważne sprawy. Pragnęły wiedzy o tym, co się dzieje i mieć wpływ na bieg wydarzeń. Z pewnością rozczarowywała je sytuacja, gdy otrzymywały wiele pochwał, w myśl których stanowiły „wielki atut w naszej akcji wojskowej”, a jednocześnie odczuwały, że wciąż traktowane są z nieufnością. Ciągle były przekonane, że ta marginalizacja to tylko decyzje dowództwa średniego szczebla. Uważały, że prawdziwe intencje Piłsudskiego są diametralnie odmienne. W tej sytuacji żądały interwencji ze strony którejś z osób na wysokich stanowiskach. Może nawet samego Piłsudskiego, a jeśli nie to, chociaż Walerego Sławka. Takiej pomocy jednak nigdy nie otrzymały. 

25 marca 1915 r., austriackie władze wojskowe zdecydowały o rozwiązaniu Oddziału Wywiadowczego I Brygady. Formalna likwidacja przeprowadzana była do końca maja. Rozgoryczone wywiadowczynie w tym momencie straciły już ostatni dostępny im rodzaj służby. Kobiety protestowały i prosiły o przeniesienie ich do oddziałów walczących na pierwszej linii frontu. Sama Aleksandra Szczerbińska we wniosku domagała się, by przyjęto ją do oddziału saperów. Wywołało to stanowczy sprzeciw Piłsudskiego. Zagroził nawet usunięciem malkontentek ze wszystkich organizacji związanych z legionami. Wiele kobiet pragnęło nadal angażować się, nawet gdyby miały pozostać na tyłach. Musiały jednak zaakceptować podjęte rozstrzygnięcia. Nie wszystkie jednak pogodziły się z tą decyzją. Były też takie, które wciąż zamierzały walczyć i to nie zważając na jakiekolwiek przeciwności. Nawet, jeżeli w celu pozostania w Legionach musiały udawać mężczyzn.

Po zakończeniu wojny wiele kobiet pragnęło zwyczajnego, spokojnego życia rodzinnego. Inne poświęciły się pracy społecznej, nauce czy polityce. Warto zauważyć, że oddanie kobiet w walce o niepodległość Polski miało istotne znaczenie w procesie emancypacji Polek. Dzięki wielu zmianom po zakończeniu wojny umożliwiono kobietom wstępowanie do armii. Utworzono Ochotniczą Legią Kobiet oraz Przysposobienie Wojskowe Kobiet, dzięki którym wzrosła świadomość osobista i obywatelska Polek.


Źródła:
Dufrat J., Kobiety w kręgu lewicy niepodległościowej. Od Ligi Kobiet Pogotowia Wojennego do Ochotniczej Legii Kobiet (1908-1918/1919)
Janicki K., Niepokorne damy. Kobiety, które wywalczyły niepodległą Polskę
Jankowski S.M., Dziewczęta w maciejówkach 
Piłsudska A., Wspomnienia
Piłsudski J., Moje pierwsze boje. Wspomnienia spisane w twierdzy magdeburskiej
Wasilewska W., Ze wspomnień kurierki, „Kobieta Współczesna” 1928, nr 46
Zaleska I., Towarzyszka „Ola” – działalność niepodległościowa Aleksandry Piłsudskiej, „Niepodległość i Pamięć”, 2018, nr 3
Zawiszanka Z., Ze wspomnień najdroższych, „Bluszcz” 1939, nr 32

Komentarze

  1. Ciekawy i wyczerpujący artykuł, będę zaglądać, zresztą poniżej widzę kolejny ciekawy o szubienicach. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Zapraszam na kolejne wpisy. A do poprzednich też warto zajrzeć :)

      Usuń
  2. Świetny post. Uwielbiam takie historyczne wpisy. Przyznaje, że o tym oddziale nie miałam pojęcia,więc dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Ta historia poznana przypadkiem (jak większość z tego bloga) ale tak ciekawa, że uznałam ją za wartą opisania.

      Usuń
  3. Bardzo ciekawy artykuł, dobrze dowiedzieć się czegoś nowego na ten temat.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Historyczno-książkowy marzec

Kwiecień już trwa, więc czas na czytelnicze podsumowanie ubiegłego miesiąca. Tym razem, inaczej niż zawsze, mam dla was pięć tytułów. Ilaria Tuti, "Skalny kwiat" Od huku pocisków drżą położone wśród gór wioski. To tam mieszkają one – niezłomne kobiety, do których o pomoc zwraca się dowództwo włoskich wojsk. Część z nich to jeszcze dzieci, część już staruszki, wszystkie jednak co rano w wojskowych magazynach pakują do koszy prowiant, leki i amunicję i ruszają ścieżkami ku górskim szczytom, które pokonać umieją tylko one. Wojna odebrała im wszystko łącznie z przyszłością, tłamsząc je w teraźniejszości przesyconej ubóstwem i trwogą. Lecz mimo niebezpieczeństw czających się na każdym kroku, mimo białych diabłów – strzelców wyborowych armii wroga – którzy trzymają je na muszce, one wspinają się godzinami, brodząc w śniegu, by wesprzeć walczących żołnierzy. To Tragarki, które w piekle alpejskiego frontu dźwigają nie tylko życie. Powieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami a do teg

Specjalsi w powstaniu. Grupa Wawelberg i akcja "Mosty"

Śląsk, noc z 2/3 maja 1921. Wybuch niszczy most w Szczepanowicach. Wkrótce wysadzane są kolejne. To działa Grupa Destrukcyjna "Wawelberga" rozpoczynając III powstanie śląskie. Dwa pierwsze powstania śląskie miały ograniczony zasięg i cele. W aspekcie militarnym zakończyły się przegraną powstańców. Przygotowania do trzeciego przebiegały już znacznie lepiej w aspekcie organizacyjnym. Zaangażowany, wprawdzie w ograniczonym zakresie, był także polski rząd oraz dowództwo Wojska Polskiego. Fakt ten był zatajany ze względu na reakcję międzynarodową. Powstańcy, w porównaniu do poprzednich zrywów, byli również dobrze przygotowani w kwestii zaopatrzenia w broń i amunicję. Swoistą innowacją było przeprowadzenie na znaczną skalę działań dywersyjnych, poprzedzających wybuch walk. Istotą dywersji, było i jest nadal zadanie przeciwnikowi jak największych strat przy nielicznych siłach własnych na jego tyłach. Działania te uderzają głownie w system komunikacji i łączności przeciwnika. Charakt

Historyczno-książkowy sierpień

Dawno mnie tu nie było ale wracam po kilkumiesięcznej przerwie. Żyję i blog też, a przynajmniej mam zamiar przywrócić go do życia 😄 Ostatnie miesiące mój umysł zajmowało prawo jazdy (tak, zdałam) i nowa praca, więc blog poszedł na jakiś czas w odstawkę. Na artykuły historyczne przyjdzie czas tymczasem chcę wam przedstawić kilka tytułów, które gościły u mnie w ubiegłym miesiącu. Zaczynamy! Andrzej Ziemiański "Ucieczka z Festung Breslau" To moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. O czym jest książka? Breslau, ostatnie miesiące wojny, agenci różnych wywiadów tropią zagadkę tajemniczych zgonów ludzi powiązanych z wywożeniem z miasta dzieł sztuki. Główni bohaterowie, oficer Abwehry (absolwent Oksfordu i pacyfista) Schielke oraz tajemniczy osobnik o nazwisku Holmes, próbują nie tylko przetrwać wojnę, ale i zapewnić sobie lepsze życie, planując wielki przekręt w gangsterskim stylu. Czytało się rewelacyjnie, wciągnęłam się od razu i nie mogłam oderwać. Świetna dawka akcji i ab