Przejdź do głównej zawartości

Jak oszukać wroga? 6 najciekawszych akcji dezinformacyjnych na frontach I i II wojny światowej

Fałszywe miasto lub lotnisko? Da się zrobić. Gumowe czołgi? Dlaczego nie? A może podrzucenie trupa? Też dobry pomysł. Sposoby były naprawdę różne. Łączył je jeden cel - zmylenie wroga. Oto najciekawsze akcje dezinformacyjne I i II wojny światowej.


1. Dezinformacja w eterze -  bitwa pod Tannenbergiem.

Pod Tannenbergiem prawdopodobnie po raz pierwszy zastosowano świadomie dezinformację w eterze. Królewiecka radiostacja wysłała 7 września 1914 r. otwartym tekstem komunikat, w wielu miejscach przekłamany pozorowanymi zakłóceniami. Ale co najważniejsze, w jednym miejscu nakazywał korpusowi gwardii połączyć się pod Labiawą (obecnie Polessk w obwodzie kaliningradzkim) z jednostkami wyładowującej się tam 5 Armii. Oczywiście ta informacja była fałszywya. Rosjanie przechwycili radiogram, „łyknęli” dezinformację i wstrzymali dalsze natarcie, chociaż 5 Armia była wówczas na froncie we Francji.

Bitwa pod Tannenbergiem przedstawiona na pocztówce. 
Źródło: https://polska-org.pl/7790458,foto.html?idEntity=7396462


2. Fałszywe angielskie miasto.

Tuż za miastem Ipswich rozciąga się wrzosowisko. Kiedy mieszkańcy usłyszeli, że nadlatują zeppeliny wygasili wszystkie światła w mieście. Potem część ludzi wyszła na pola i w kliku miejscach rozpaliła ogniska żeby wyglądały jak latarnie na rogach ulic. Odpalili też wiele petard aby przyciągnąć uwagę załóg sterowców. Potem wrócili do Ipswich i czekali. Niebawem zeppeliny przeleciały nad miastem, zawisły nad oświetlonym polem i zrzuciły na nie wielotonowy ładunek bomb. Następnie pozbywszy się ciężaru zawróciły nad morze, by przekazać Niemcom wiadomość o zbombardowaniu dużego miasta.


3. Cele-pułapki w bitwie o Anglię.

Brytyjczycy zastosowali sposób stary jak wojna: cele-pułapki. Zadanie błyskawicznego stworzenia fikcyjnych instalacji wojskowych, które ściągną na siebie przynajmniej część bomb, powierzono pułkownikowi Johnowi F. Turnerowi. Turner skoncentrował się najpierw na lotniskach które bombardowano nocami. Umieszczono podwójne, równoległe rzędy reflektorów w szczerym polu około 3 kilometrów od każdego lotniska. Miały one symulować rezerwowy pas startowy. Niemieccy piloci mogli wywnioskować, że brytyjskie samoloty używają tych udoskonalonych pasów ponieważ zwykłe pobliskie bazy zostały wyłączone z użytku przez ciężkie bombowce.

W ciągu kolejnych dni i nocy, gdy na niebie rozgrywały się liczne pojedynki lotnicze, płk. Turner i jego ludzie pracowali na pełnych obrotach w południowej Anglii, budując swojego konia trojańskiego. Reflektory na fikcyjnych pasach startowych zostały zastąpione przez elektryczne lampy z matowymi żarówkami.

Obok głównych lotnisk powstały pasy-pułapki z hangarami i fałszywymi światłami naprowadzającymi. Nocą gdy samoloty Luftwaffe pojawiały się na niebie, po sztucznych pasach startowych zaczynały jeździć w tę i powrotem zdezelowane pojazdy z reflektorami wmontowanymi w koła co sprawiało wrażenie, że samoloty RAF włączają światła przy lądowaniu.

W ciągu kilku tygodni wyrosło wiele takich fikcyjnych lotnisk w całej południowej Anglii, sprawiając, że bombowce Luftwaffe zrzucały tysiące bomb na szczere pola. Spodziewano się, że kamuflaż może w końcu  zostać zdemaskowany. Ale liczyło się opóźnienie działań i zmarnowanie niemieckich bomb.

Nowością wymyśloną przez brytyjskich specjalistów od kamuflażu i inżynierów były fałszywe zniszczenia prawdziwych lotnisk. Ten projekt miał na celu zniechęcenie Luftwaffe do drugiego ataku. W dzień po nocnym bombardowaniu Niemcy wysyłali samoloty zwiadowcze, aby zrobiły zdjęcia. Po ich wywołaniu okazywało się, że wielka liczba bomb trafiła w pasy i hangary. W rzeczywistości w wielu przypadkach lotniska RAF-u nie ucierpiały i nie zostały uszkodzone. Chwilę po odlocie nocnych najeźdźców załogi kamuflażowe zaczynały rozsypywać na wyznaczonych polach stosy gruzu, zebranego specjalnie w tym celu. Umieszczano przy nich stare gumowe opony i podpalano rankiem po nalocie. Niemieccy zwiadowcy donosili, że lotniska jeszcze płoną po nocnym ataku.

Bombowce Heinkel He 111 nad Anglią. Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Heinkel_He_111_during_the_Battle_of_Britain.jpg

Dodatkiem do "masakry", cieszącym oczy interpretatorów fotograficznych Luftwaffe, były czarne szkielety spitfire'ów i hurricane'ów, które rozbiły się w Anglii i nie nadawały się do użytku. Teraz gromadziły je drużyny kamuflażowe. Po nocnym nalocie na lotnisko kadłuby zanoszono w okolice pasów startowych. 

Jeśli Niemcy mieli uwierzyć, że brytyjskie lotnisko poniosło tak ogromne straty, to powinni zobaczyć leje po bombach. Dlatego artyści i projektanci, związani z angielskim przemysłem filmowym, malowali kratery na setkach wielkich płacht z brezentu. Po złożeniu przez Luftwaffe nocnej wizyty na prawdziwych lotniskach RAF-u rozkładano te malowidła na pasach startowych. Z powietrza i na fotografiach wyglądały niezwykle realistycznie. Pewnego razu nabrał się na to przelatujący brytyjski pilot i złożył meldunek do bazy, iż jakieś lotnisko zostało tak bardzo zniszczone przez bomby, że jest bezużyteczne.

Po kilku dniach niemieckie zdjęcia wywiadowcze wskazywały, iż leje zostały usunięte - oznaczało to, że specjaliści od kamuflażu pozwijali płachty.


4. Przechytrzyć Rommla. Dezinformacyjne sztuczki na pustyni.

Podczas oblężenia Tobruku za kamuflaż najważniejszych obiektów w twierdzy  odpowiedzialny był Geoffrey Barkas – w cywilu scenograf filmowy. Przede wszystkim zadbał o zabezpieczenie oczyszczalni wody, bez której obrońcy długo by nie wytrzymali. Po prostu upozorował zniszczenia dokonane przez niemieckie lotnictwo. To wystarczyło, by Niemcy uznali oczyszczalnię za całkowicie zniszczoną. Brytyjczycy zabezpieczyli też port przed bombardowaniem. Specjalnie spreparowane cele - imitacje barek i okrętów transportowych -  przyciągnęły niemieckie samoloty. 

W zespole specjalistów od kamuflażu bardzo przydał się kpt. Stephen Sykes, w cywilu malarz i artysta ceramik. Dzięki niemu alianci zbudowali imitację dworca towarowego z systemem szyn. Makieta była tak wiarygodna, że przez wiele dni stanowiła cel nalotu niemieckich bombowców.

Rommel stanął jednak ze swoją armią niebezpiecznie blisko Kairu. El Alamein miało być ostatnią próbą powstrzymania „Lisa Pustyni”. Siły Rommla były osłabione, a i aliancki dowódca Bernard Law Montgomery, obawiał się atakować. Co zrobić, żeby to Niemcy zaatakowali? Podpowiedzieć dogodne miejsce do przeprowadzenia ataku i wciągnąć wroga w pułapkę. Zamiast w idealny do szarży teren czołgi Rommla miały trafić wprost w ruchome piaski i bagna. Podczas zainicjowanej potyczki w ręce niemieckich zwiadowców trafił pozostawiony w jednym z pojazdów  plik papierów. A wśród nich mapa z zaznaczonymi pozycjami wokół wzgórz Alam Halfa. Mapa była autentyczna, ale zawierała jeden istotny szczegół - fałszywą ścieżkę wiodącą pomiędzy bagnami. Plan się udał, a siły Rommla w nieudanym natarciu straciły prawie 50 czołgów i 70 dział.

To nie koniec dezinformacyjnych sztuczek na pustyni. Trzeba było ukryć 150 tys. ludzi z tysiącem dział oraz tysiąc na równinie płaskiej i twardej jak stół bilardowy i do tego tak, by Niemcy nic o tym nie wiedzieli. W ciągu miesiąca należało upozorować koncentrację sił na południowym odcinku frontu, by przekonać Niemców, że uderzenie nastąpi w okolicach depresji Kattara. Zbudowano więc czołgi ze sklejki i umieszczono je na łazikach. Siedemset przygotowanych makiet załatwiło sprawę.

Czołg czy ciężarówka? 
Źródło: https://www.tygodnikprzeglad.pl/przechytrzyc-wroga/

Z kolei na północy masy sprzętu i zapasów schowano w zapomnianych już transzejach wokół El Alamein. Ale jak ukryć pojazdy trzech dywizji pancernych? Jako maski dla czołgów i wozów pancernych użyto ciężarówek. Ustawiono je tak, by nie rzucały się nachalnie w oczy obserwatorom z nożycowymi lornetkami. Nocą między pustynią a istniejącymi bazami zaopatrzenia kursowały transporty, aby uśpić czujność Niemców co do zwiększenia dostaw.


5. Operacja "Mincemeat".

Pod koniec 1942 r. Afryka Północna była już w rękach aliantów. Kolejnym celem była Europa kontynentalna, a droga wiodła przez Sycylię. Trzeba było tylko przekonać Niemców, że alianci wybiorą inny pomost.

30 kwietnia 1943 r., u ujścia rzeki Huelva do Atlantyku, hiszpański rybak zauważył unoszące się na wodzie ciało. Topielec, major  Royal Marines, miał aktówkę w której jak podejrzewano musiały znajdować się ważne dokumenty. Ciało szybko trafiło do odpowiednich służb, a sekcja zwłok wykazała, że zmarły był w wodzie pięć lub sześć dni. Zwłoki i dokumenty osobiste zostały wydane brytyjskiemu konsulowi,  aktówka jednak pozostała w Hiszpanii, gdzie sprawdzono jej zawartość. Oprócz dokumentów stwierdzających tożsamość i prywatnych listów, topielec miał m.in. list napisany przez zastępcę szefa brytyjskiego sztabu generalnego sir Archibalda Nye’a do gen. sir Harolda Aleksandra, dowodzącego w Afryce Północnej. Z jego treści wynikało, że alianci zamierzają wylądować na Sardynii i w Grecji, natomiast Sycylia jest celem pozornym. W innym liście, do admirała Andrew Cunninghama znalazła się żartobliwa uwaga, że adresat ,,może mógłby wziąć ze sobą kilka sardynek, bo tutaj kupujemy je na kartki".

Ciało rzekomego mjr Martina. 
Źródło: https://dorzeczy.pl/historia/148940/trup-bezdomnego-ktory-oszukal-hitlera.html

O całej sprawie poinformowano ambasadę III Rzeszy. Tam skopiowano listy, które później wysłano do Berlina. Oryginały przekazano Hiszpanom, a ci Brytyjczykom. W Berlinie zbadano autentyczność listów, przede wszystkim pod względem dat. Zgadzało się wszystko. Abwehra jedynie obawiała się, że Brytyjczycy odkryją, że treść listów jest Niemcom znana. Nie wszyscy podzielali te obawy, bo  już 15 maja wydano rozkaz przeniesienia z Francji do Grecji 1. Dywizji Pancernej, na Sardynię wysłano 90. Dywizję Grenadierów Pancernych, a na południe Francji trafił 11. Korpus Powietrzny, skąd miał on interweniować, kiedy alianci dokonają inwazji na Sardynię.

11 lipca 1943 r. alianci wylądowali na południowym wybrzeżu Sycylii (operacja „Husky”), do którego dostępu nie broniły nawet ścigacze torpedowe, a 25 lipca feldmarszałek Erwin Rommel rozpoczął nadzorowanie umacniania obrony Grecji przed inwazją. W Berlinie wciąż dopuszczano, że lądowanie na Sycylii albo jest akcją pozorowaną, albo – co bardziej prawdopodobne – że Brytyjczycy odkryli, że Niemcy poznali ich plany, w wyniku czego zmienili cel z Sardynii na Sycylię. Co jednak nie wyklucza, że desant na Grecję pozostawał aktualny… 

Pozostaje nam jeszcze odpowiedź na pytanie kim był prawdziwy zmarły. Był nim Glyndwr Michael, walijski włóczęga, który zmarł wskutek zatrucia trutką na szczury. Jego ciało zostało pozyskane z londyńskiej kostnicy przez brytyjskich oficerów wywiadu Charlesa Cholmondeleya i Ewena Montagu, "mózgów" operacji Mincemeat. Zwłoki umieszczono w specjalnym, hermetycznym pojemniku i przetransportowano go okrętem podwodnym, po czym ciało spuszczono na wodę. Reszta poszła zgodnie z planem.


6. "Fortitude" - przygotowania do inwazji w Normandii.

Operacja „Husky” była wstępem do odbicia Europy Zachodniej z rąk Niemców, a operacja „Overlord” finałem. Również on był poprzedzony dezinformacyjną operacją maskującą, której nadano kryptonim Fortitude. Od lipca 1943 r. tajna grupa oficerów wojskowych, znana jako London Controlling Section, zaczęła opracowywać zakrojoną na szeroką skalę operację o kryptonimie Bodyguard. Metody oszustwa stosowano  i ulepszano w ciągu poprzednich trzech lat drugiej wojny światowej, tak że do czasów Bodyguarda uznano, że wystarczy poprawka wszystkich takich narzędzi aby wróg uwierzył w dostarczone mu informacje. 

Głównym celem Bodyguarda było zmylenie Niemców co do czasu i miejsca inwazji aliantów w północno-zachodniej Europie. Operacja Fortidude South miała na celu przekonanie ich, że inwazja będzie miała miejsce w rejonie Cieśniny Kaletańskiej. Początkowo rzeczywiście rozważano ten region jako miejsce desantu. Cieśnina Kaletańska została zdyskwalifikowana m.in. z racji silnych prądów oraz bliskości lotnisk Luftwaffe i baz Wehrmachtu. Pozostało utajnić ten wybór i umocnić Niemców w mylnym przeświadczeniu, że desant zostanie wysadzony w rejonie Calais.

Główną część operacji Fortidude South była podoperacja Quicksilver, polegająca na stworzeniu fikcyjnej 1. Grupy Armii Stanów Zjednoczonych gen. George'a Pattona stacjonującej w południowo wschodniej Anglii. Patton został wybrany, aby wzmocnić tę mistyfikację, ponieważ były starszym amerykańskim dowódcą i Niemcy bardzo się go obawiali. 

Aby wzmocnić iluzję wykonano atrapy łodzi desantowych ulokowanych w portach i ujściach rzek. Na fotografiach lotniczych taki widok był bardzo przekonujący. W całej południowo wschodniej Anglii rozlokowano atrapy czołgów i pojazdów aby zasymulować istnienie armii gotowej do działań.

Atrapy łodzi desantowych. 
Źródło: https://www.english-heritage.org.uk/visit/places/dover-castle/history-and-stories/d-day-deception/

We czterech podnieśli czołg? 
Źródło: https://ciekawostkihistoryczne.pl/2011/03/14/gumowe-czolgi-i-sflaczale-dziala-czyli-jak-wygrac-wojne-kiedy-wrog-ma-przewage/

W tym samym czasie znacząco wzrósł ruch radiowy między Résistance w rejonie Calais a Londynem, pełny fałszywych komunikatów. Kolejnym elementem operacji była próba nowego pojazdu przeznaczonego do robienia wyłomów w żelbetowych umocnieniach. Próba była nieudana, ale najważniejsze było tę że miała świadków i Niemcy w taką jawną demonstrację formalnie ściśle tajnej broni uwierzyli.

Ale żeby nie było, że tu piszę tylko o działaniach aliantów, a Niemcy to niby tacy głupi byli. Oni także podejmowali działania dezinformacyjne. Tworzyli liczne fikcyjne pola minowe, które składały się jedynie z drutu kolczastego i tablic ostrzegających miejscową ludność. Mapy z umiejscowieniem tych "pól" trafiały w ręce  alianckich agentów w Szwajcarii i Hiszpanii. Celem miało być stworzenie wrażenia, że  plany inwazji są Niemcom znane, co mogłoby skłonić aliantów do ich zmiany. Wehrmacht przystąpił też do tworzenia fikcyjnych dywizji na terytorium Francji. Metody były najprostsze: francuskie władze lokalne dostawały rozkaz przygotowania karty kwaterunkowe, zgłaszano transporty wojskowe, a nawet przeprowadzano ćwiczenia takich dywizji, złożonych z innych rzeczywiście istniejących jednostek.

Zakres i głębia podstępu aliantów nie przypominały jednak niczego co widziano wcześniej. Australijski aktor kpr. rez. Clifton James, niezwykle podobny do brytyjskiego generała Berndarda Law Montgomery’ego, pod koniec maja 1944 r. do Afryki Północnej i... formował tam armię do inwazji na południową Francję.

Bernard Law Montgomery i jego sobowtór. Kto jest kim?*

Druga część operacji, „Fortitude North”, polegała na stworzeniu wrażenia planów inwazji na Norwegię. Plan obejmował symulację gromadzenia się sił w północnej Anglii i kontaktów politycznych z neutralną Szwecją. Brytyjczycy stwarzali fałszywy ruch radiowy, aby uczynić plan jeszcze bardziej wiarygodnym. Wczesną wiosną 1944 r. brytyjscy komandosi zaatakowali cele w Norwegii, aby zasymulować przygotowania do inwazji. Zbiegło się to ze wzrostem aktywności na morzu i polityczną presją na Szwecję. Operacja była tak sugestywna, że pod koniec wiosny Rzesza miała w Norwegii trzynaście dywizji. 

Jeszcze jedna ciekawostka na koniec. Dwa dni po rozpoczęciu inwazji w Normandii w ręce Niemców dostały się autentyczne dokumenty, znalezione przy zabitym amerykańskim oficerze, zawierające najtajniejsze plany dwóch amerykańskich korpusów i jednego brytyjskiego na pierwsze kilka tygodni inwazji. Ci, nauczeni doświadczeniem uznali, że jest to powtórka tricku z „majorem Martinem” i drugi raz nie dadzą się oszukać. Hitler rozkazał kontynuację strzeżenia rejonu Calais i zakazał przerzucenia posiłków do Normandii.


* B. L. Montgomery po lewej, C. James po prawej.

Komentarze

Najchętniej czytane

Historyczno-książkowy marzec

Kwiecień już trwa, więc czas na czytelnicze podsumowanie ubiegłego miesiąca. Tym razem, inaczej niż zawsze, mam dla was pięć tytułów. Ilaria Tuti, "Skalny kwiat" Od huku pocisków drżą położone wśród gór wioski. To tam mieszkają one – niezłomne kobiety, do których o pomoc zwraca się dowództwo włoskich wojsk. Część z nich to jeszcze dzieci, część już staruszki, wszystkie jednak co rano w wojskowych magazynach pakują do koszy prowiant, leki i amunicję i ruszają ścieżkami ku górskim szczytom, które pokonać umieją tylko one. Wojna odebrała im wszystko łącznie z przyszłością, tłamsząc je w teraźniejszości przesyconej ubóstwem i trwogą. Lecz mimo niebezpieczeństw czających się na każdym kroku, mimo białych diabłów – strzelców wyborowych armii wroga – którzy trzymają je na muszce, one wspinają się godzinami, brodząc w śniegu, by wesprzeć walczących żołnierzy. To Tragarki, które w piekle alpejskiego frontu dźwigają nie tylko życie. Powieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami a do teg

Specjalsi w powstaniu. Grupa Wawelberg i akcja "Mosty"

Śląsk, noc z 2/3 maja 1921. Wybuch niszczy most w Szczepanowicach. Wkrótce wysadzane są kolejne. To działa Grupa Destrukcyjna "Wawelberga" rozpoczynając III powstanie śląskie. Dwa pierwsze powstania śląskie miały ograniczony zasięg i cele. W aspekcie militarnym zakończyły się przegraną powstańców. Przygotowania do trzeciego przebiegały już znacznie lepiej w aspekcie organizacyjnym. Zaangażowany, wprawdzie w ograniczonym zakresie, był także polski rząd oraz dowództwo Wojska Polskiego. Fakt ten był zatajany ze względu na reakcję międzynarodową. Powstańcy, w porównaniu do poprzednich zrywów, byli również dobrze przygotowani w kwestii zaopatrzenia w broń i amunicję. Swoistą innowacją było przeprowadzenie na znaczną skalę działań dywersyjnych, poprzedzających wybuch walk. Istotą dywersji, było i jest nadal zadanie przeciwnikowi jak największych strat przy nielicznych siłach własnych na jego tyłach. Działania te uderzają głownie w system komunikacji i łączności przeciwnika. Charakt

Historyczno-książkowy sierpień

Dawno mnie tu nie było ale wracam po kilkumiesięcznej przerwie. Żyję i blog też, a przynajmniej mam zamiar przywrócić go do życia 😄 Ostatnie miesiące mój umysł zajmowało prawo jazdy (tak, zdałam) i nowa praca, więc blog poszedł na jakiś czas w odstawkę. Na artykuły historyczne przyjdzie czas tymczasem chcę wam przedstawić kilka tytułów, które gościły u mnie w ubiegłym miesiącu. Zaczynamy! Andrzej Ziemiański "Ucieczka z Festung Breslau" To moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. O czym jest książka? Breslau, ostatnie miesiące wojny, agenci różnych wywiadów tropią zagadkę tajemniczych zgonów ludzi powiązanych z wywożeniem z miasta dzieł sztuki. Główni bohaterowie, oficer Abwehry (absolwent Oksfordu i pacyfista) Schielke oraz tajemniczy osobnik o nazwisku Holmes, próbują nie tylko przetrwać wojnę, ale i zapewnić sobie lepsze życie, planując wielki przekręt w gangsterskim stylu. Czytało się rewelacyjnie, wciągnęłam się od razu i nie mogłam oderwać. Świetna dawka akcji i ab