Niewysoki Fin w białym kombinezonie. Z fińską wersją rosyjskiego karabinu. Godzinami czeka w swojej śniegowej kryjówce. Po drugiej stronie są radzieccy żołnierze. Fin czeka, i czeka… Jest cierpliwy, cichy i niewidoczny. A przede wszystkim skuteczny. Rosjanie nazywali go „Biała śmierć”.
Simo Häyhä urodził się 17 grudnia 1905 roku w małej fińskiej wsi Kiiskinen niedaleko granicy z Rosją. W swojej wiosce zajmował się uprawą roli, polowaniem, narciarstwem. Chociaż Simo dorastał w spokojnych czasach, z dala od miejskiego życia, jego własne życie nie było łatwe. Surowe tereny i bezlitosne zimy zmusiły mieszkańców południowo-wschodniej Finlandii do pogodzenia się z otaczającą ich dziką przyrodą. Już w młodości Simo wyróżniał się jako dobry myśliwy, spędzając sporo czasu w lesie, strzelając do małej zwierzyny ze starego karabinu powtarzalnego. W wieku 17 zgłosił się do Gwardii Cywilnej (fin. Soujeluskunta). Była to formacja o charakterze samoobronnym, której początki sięgają deklaracji niepodległości Finlandii w 1917 roku i wojny domowej w roku następnym. Służba ta uczyła ludzi takich jak Häyhä, aby byli przygotowani na czasy, kiedy Finlandia będzie ich najbardziej potrzebowała. Tam Häyhä szybko ujawnił zdolności w posługiwaniu się bronią, osiągając kilka znaczących sukcesów i zdobywając tytuł najlepszego strzelca w lokalnych i regionalnych zawodach. W 1925 r. został powołany do fińskiej armii, której służył 15 miesięcy, awansując do stopnia kaprala.
30 listopada 1939 r. Związek Radziecki zaatakował Finlandię, rozpoczęła się tzw. wojna zimowa. Dla zwykłego człowieka, jak Simo Häyhä, niezbyt ważna była światowa polityka, ale podobnie jak wielu Finów ponad wszystko cenił wolność swoją i swojego kraju. Ta wolność byłaby utracona, gdyby naród fiński nie stanął w jej obronie, niezależnie od wielkości wroga. Tak więc, gdy przyszło wezwanie do walki, Häyhä, podobnie jak wielu jego rodaków, odpowiedział. Simo został przydzielony do 34. Pułku Piechoty w regionie rzeki Kollaa, na północ od jeziora Ładoga. Radziecka 8 armia dążyła do szybkiego przełomu przez rzekę, ale była kompletnie nieprzygotowana do walki w takim regionie, gęsto zalesionym, prawie bez infrastruktury. Sowieci próbowali posuwać się naprzód podczas jednej z najgorszych zim w historii nowożytnej.
Finowie nie mogli liczyć na zwycięstwo nad potęgą armii radzieckiej w zwyczajnej bitwie, Sowieci po prostu mieli więcej wszystkiego. Czołgów, ludzi, artylerii… Fińska sztuka wojny, ze względu na przewagę liczebną Armii Czerwonej, opierała się w dużej mierze na taktyce „uderz i uciekaj”. Ludzie na nartach, którzy znali teren, oskrzydlali, infiltrowali i wciągali w zasadzki sowieckich najeźdźców. Ci, w przeciwieństwie do Finów, nie mieli nart lub nie umieli jeździć na nartach, co wpływało na ich mobilność. Dodatkowo, siły sowieckie składające się w dużej mierze z żołnierzy pochodzących z pobliskiego leningradzkiego okręgu wojskowego nie otrzymały odpowiedniego zaopatrzenia podczas długiego, przeciągającego się konfliktu. Żołnierzom radzieckim brakowało zimowych ubrań, ekwipunku maskującego. Trudno więc było ich nie zauważyć na tle oślepiającej bieli fińskiej zimy. Widocznie radzieckim planem było szybkie pokonanie niewielkiej, w porównaniu do ZSRR, Finlandii. Cóż, trochę się pomylili.
Zimy w Finlandii są surowe i bezlitosne. A nawet gdy świeci słońce, podczas krótkich dni jest przenikliwie zimno. Zimą 1939/40 śnieg dochodził do dwóch metrów głębokości a temperatura spadała do -30. W takich warunkach działał Häyhä. Fin posługiwał się karabinem M28/30, który był produkowany od 1928 roku. Była to fińska wersja rosyjskiego karabinu Mosin-Nagant, skonstruowanego pod koniec XIX w., nieco krótszy i nieco cięższy od swojego pierwowzoru. Ale co najważniejsze charakteryzujący się typową dla siebie niezawodnością i celnością, M28 był doskonałym karabinem snajperskim. Häyhä owijał się w gruby i ciężki kombinezon śnieżny, izolując się tak bardzo, jak to możliwe od śniegu i zimnych wiatrów, i nosił futrzane rękawice i maskę snajperską. Biały kolor jego ubrania doskonale komponował się z zimowym otoczeniem i pokrytymi śniegiem lasami. Wolał pracować sam, był przyzwyczajony do samotnego wędrowania po głębokim lesie i polegał na swoich instynktach. Łowca musiał być cierpliwy, przebiegły i precyzyjny w swoich działaniach. Häyhä zabierał ze sobą tylko dzienną porcję jedzenia i około 50 lub 60 nabojów. Polegał na swojej wiedzy o lesie, aby znaleźć dobre miejsce, gdzie mógłby założyć swoje snajperskie „gniazdo”.
Gdy znalazł swoją pozycję, budował wokół siebie mały śnieżny fort, aby wtopić się w otoczenie. Umieścił karabin na zaspie śnieżnej, która zarówno stabilizowała jego celność, jak i zapobiegła wyrzucaniu śniegu przez odrzut. Później czekał, aż przeciwnik znajdzie się w jego zasięgu. Kiedy sowieccy żołnierze, walczący i marznący na śniegu, przecinali mu drogę, Häyhä wkładał do ust garść śniegu, aby ukryć oddech. Potem pociągał za spust. Mówi się, że podczas szkolenia w wojsku był w stanie trafić w cel znajdujący się w odległości 150 metrów do 16 razy na minutę. Wyobraźmy sobie teraz ośnieżone lasy pełne martwych żołnierzy radzieckich, którzy padli ofiarą ukrytego strzelca, nawet nie wiedząc nawet skąd przyszedł strzał. W temperaturach poniżej zera nawet niewielka rana często była śmiertelna, ponieważ osłabionemu organizmowi trudniej było przetrwać w takich warunkach.
W ciągu trzech dni w grudniu 1939 r. Häyhä zabił 51 żołnierzy sowieckich, a 21 grudnia osiągnął najwyższą dzienną liczbę - 25 trafień. Podczas gdy wielu fińskich i radzieckich snajperów korzystało z nowoczesnych karabinów wyborowych wyposażonych w soczewki teleskopowe, Häyhä polegał na staromodnych celownikach mechanicznych. Twierdził, że tego typu celownik pozwala mu być mniej wyraźnym celem niż przeciwnik – snajper korzystający z celownika optycznego musiał trzymać głowę wyżej, co było bardziej niebezpieczne. W zależności od toczącej się walki Häyhä używał także karabinu maszynowego Suomi KP/-31, poza tym nosił granaty ręczne i tradycyjny scyzoryk Peugeot.
W jednej z pierwszych swoich akcji Häyhä otrzymał rozkaz zlikwidowania sowieckiego snajpera, który zdążył już zabić trzech fińskich dowódców plutonów i podoficera. Po wyszukaniu odpowiedniego stanowiska Häyhä, przez kilka godzin w bezruchu obserwował. Gdy słońce zachodziło, zauważył, że jego promienie odbijają się od lunety snajperskiej w oddali. Snajper wroga zaczął wstawać, żeby się cofnąć, a Simo nacisnął spust, zabijając go jednym strzałem. Inna historia mówi, że żołnierze radzieccy stosowali w polu duże żelazne tarcze, aby chronić ich przed ostrzałem snajperskim. Fińscy snajperzy, jak Häyhä, byli celni, po prostu strzelali im w rzepki. Takie historie zaczęły krążyć coraz bardziej, ponieważ Simo stał się sławny zarówno wśród swoich, jak i wrogów. Fińska propaganda przedstawiała go jako symbol uosabiający walkę małej, buntowniczej Finlandii, podczas gdy radziecka propaganda nazywała go Białą Śmiercią. Legenda o białej śmierci mówiła o postaci podobnej do ducha, która była wszędzie i nigdzie, pełzającej niestrudzenie przez las.
Oczywiście bywało tak, że sowieci świetnie orientowali się w położeniu Häyhy i robili, co mogli, żeby go zabić. Ze względu na swoje osiągnięcia szybko stał się znany, później podejrzewał, że wyznaczono cenę za jego głowę. Nierzadko zdarzało się, że sowieci reagowali na jego działania atakami artyleryjskimi lub moździerzowymi, mając nadzieję że uda się go wyeliminować. W jednym przypadku Häyhä znalazł się pod ciężkim ogniem artyleryjskim, próbując zniszczyć sowiecki posterunek wyposażony w peryskop. Mimo, że zasypały go odłamki, ziemia i gruz, ocalał i wycofał się bez uszczerbku. Jeszcze tego samego dnia wrócił w to miejsce i znalazł sobie nową pozycję. Tym razem się udało – peryskop został zniszczony.
17 lutego 1940 roku, 80 dni po inwazji, rząd fiński oficjalnie ogłosił Simo Häyhä bohaterem Finlandii. Mając setki trafień, został odznaczony Krzyżem Kollańskim, awansowany i otrzymał wykonany na zamówienie karabin M/28. Jednak pomimo legend Simo Häyhä nie był niepokonany i nie był duchem. Na początku marca 1940 roku, gdy zima ustąpiła, stało się jasne, że chociaż Finlandia zadziwiła świat, powstrzymując potężną Armię Czerwoną, nie może wytrzymać wiecznie. Sowieci uczyli się, gromadzili więcej siły ognia i bardziej kompetentnych przywódców, a wraz z końcem zimy fińska przewaga, w postaci sprzyjającej im pogody, tak jak i śnieg, zaczęła topnieć. Bez względu na to, jak mężnie się opierali Finowie, przewaga liczebna Rosjan była znaczącą.
Simo Häyhä zakończył swoją karierę jako zwykły żołnierz piechoty, nie snajper. Dowodząc oddziałem w początkach marca 1940 otrzymał rozkaz powstrzymania natarcia w lasach Ulismainen na froncie Kollaa. Tam Häyhä zabił co najmniej tuzin żołnierzy radzieckich. 6 marca eksplodująca kula trafiła go w szczękę i rozerwała mu dolną część twarzy. Uratowany przez towarzyszy, został wyciągnięty z walki. Spędził kilka dni w śpiączce, a gdy obudził się był 13 dzień marca. Tego dnia został podpisany rozejm. Wojna się skończyła, zarówno dla niego, jak i dla jego kraju. Niepodległość Finlandii została uratowana.
Pod koniec wojny zimowej Simo zaliczył 505 potwierdzonych trafień, które osiągnął w ciągu 100 dni i w porze roku, w której dni są krótkie. To czyni go rekordzistą pod względem największej liczby potwierdzonych trafień snajperskich. Zgłoszono również 200 trafień z karabinu maszynowego Suomi KP/-31.
Simo zamieszkał w wiosce Ruokolahti w południowej Karelii, gdzie zajął się hodowlą psów i polowaniem. Nie mógł wrócić do swojego rodzinnego domu, który po 1944 r. znajdował się po drugiej stronie fińsko - radzieckiej granicy. Po wojnie Häyhä niechętnie opowiadał o swoich dokonaniach snajperskich i chronił swoją prywatność. Nie chciał zainteresowania, trzymał się na uboczu. Dwóm fińskim autorom udało się wyciągnąć z niego trochę wspomnień, dzięki czemu powstały dwie książki: „Biały snajper. Simo Häyhä” Tapio Saarelainena i „Biała Śmierć. Najskuteczniejszy snajper w historii – Simo Häyhä” Petriego Sarjanena. Kiedy w 1998 r. spytano go o sekret jego celności, odpowiedział: „praktyka”, a swój rekord ponad 500 zabitych wrogów skomentował: „Robiłem to co mi kazano – najlepiej jak potrafiłem”. Simo Häyhä zmarł 1 kwietnia 2002 roku.
Komentarze
Prześlij komentarz